Od jakiegoś czasu niemiłosiernie czuć było w ładzie zapach benzyny (szczególnie na podjazdach), jak się okazało winne były stare wężyki igelitowe odpowiedzialne za odpowietrzanie zbiornika. W połączeniu z niesprawnym zaworem odpowietrzającym pękały ilekroć w zbiorniku nazbierało się wystarczające ciśnienie i radośnie lały benzyną na wszystkie strony. Łamały się też same z siebie

Rozebrałem więc całą tapicerkę z tyłu i wymieniłem przewody oraz zapchany zawór. Bajka - pierwszy raz od dłuższego czasu mogę zatankować do pełna a nie 2l do odpalania przed LPG. Ale jak już miałem benzynę to raz czy dwa razy zdarzyło się że skończyło mi się LPG i musiałem podjechać na stacje na samej benzynie. I okazuje się, że o ile uruchomienie silnika nie stanowi problemu (jak również praca na wolnych obrotach) to już przyspieszanie tak: nagle mam dziurę jak by ktoś stanął butem na przewodzie paliwowym. Silnik prawie gaśnie a potem nagle łapie obroty. Jak już jedzie to jedzie. Najgorsze jest przyspieszanie przy ruszaniu.
Najpierw myślałem, że to wina zaworka i że robi się podciśnienie w baku ale jazda z lekko odkręconym korkiem wlewu nie pomaga (no i tym bardziej byłby problem na wolnych obrotach). Kolejny pomysł to filtr paliwa, który mam zamiar na dniach zmienić, ale jakoś nie mam przekonania czy może on powodować takie objawy (chociaż przy tak małym tankowaniu zdarzało mi się wysiorbać wszystko co było w baku z raz czy dwa). Czy ktoś z kolegów ma jeszcze pomysł co jeszcze może być przyczyną? Napięcie na pompie? Ciśnienie paliwa?
Zbieżność czasowa z naprawą odpowietrzników może być istotna ale też przypadkowa bo wcześniej prawie nie jeździłem na benzynie z racji problemów z tankowaniem.
Jak zwykle będę wdzięczny za wszelką pomoc
