Kupa gałęzi usypana na wjeździe od strony Bosmalu i od strony bunkra ( jadąc od Trzech Lipek ).Na szczęście wjazd jest tam niejeden. Od której strony zabarykadowany?
Najdłuższe walki z wtopionym syfem
Moderator: Mroczny
Moja najdłuższa wtopa to 7h. To był mój pierwszy wyjazd terenówką. Pech chciał, że na kołach miałem opony AT Fulda Tramp a wcześniej mocno popadało i zrobiło się bagno w lesie koło domu, skutkiem czego oponki zalepiło na amen (swoją drogą sama Rocsta nie jest zbyt hardkorową terenówką
).
Co do sprzętu pomocniczego to cudem znalazłem saperkę w schowku pod siedzeniami i pewnie gdyby nie ok. metrowej długości kłody zostawione przez leśników (czy kogoś tam) siedziałbym tam aż do najbliższej suszy
.

Co do sprzętu pomocniczego to cudem znalazłem saperkę w schowku pod siedzeniami i pewnie gdyby nie ok. metrowej długości kłody zostawione przez leśników (czy kogoś tam) siedziałbym tam aż do najbliższej suszy

OnRoad: BMW 316i sedan 1991r.
OffRoad: Asia Rocsta 1,8 z 1995r.
OffRoad: Asia Rocsta 1,8 z 1995r.
ja wlasnie wrocilem do domu po 2 godzinach walki z brakiem pradu w aucie
oczywiscie jak zwykle mial byc maly wyjazd i mielismy z ojcem przetestowac tylko nowe swiatla
w najdalszym miejscu od domu
maly dolek auto wjezdza i .... zgaslo
2 proby odpalenia i nic - brak pradu
jakby tego bylo malo zero powietrza w tylnym kole
troche udalo sie go wycisnac ale nie na tyle zeby odpalic
i tak oto zrobilem sobie godzinny spacerek do domu po pajero, kpl. kluczy (oczywiscie nie bylo ich w aucie bo i po co na maly test) telefon i latarke
uff

oczywiscie jak zwykle mial byc maly wyjazd i mielismy z ojcem przetestowac tylko nowe swiatla

w najdalszym miejscu od domu
maly dolek auto wjezdza i .... zgaslo

2 proby odpalenia i nic - brak pradu
jakby tego bylo malo zero powietrza w tylnym kole

troche udalo sie go wycisnac ale nie na tyle zeby odpalic

i tak oto zrobilem sobie godzinny spacerek do domu po pajero, kpl. kluczy (oczywiscie nie bylo ich w aucie bo i po co na maly test) telefon i latarke
uff

biedny inżynier 
"[cenzura] no nie, no po prostu [cenzura] no nie!"

"[cenzura] no nie, no po prostu [cenzura] no nie!"
No to może ja, pierwsza wtopa obecnym autkiem.
Kolega zaprosił mnie na "parapetówkę" do gospodarstwa agroturystycznego pod Lubaniem, troszkę sie przyczyniłem do wyposażania tego przybytku. Na drugi dzień pojechaliśmy z Młoda na przejażdzke po okilicy, jest ślicznie. Wszystko było ok, jakieś górki, drogi zrywkowe, łąki.... ogólnie sielanka. Ale w okolicy jest zalew, jakiś zbiornik retencyjny chyba, pojechaliśmy to zobaczyc. Woda niska, płaski żwirkowaty brzeg aż zaprasza do pochasania. Po cichutku, było kilku wędkarzy, pojeczaliśmy sobie nad samym brzegiem, aż dojechaliśmy do ujścia rzeczki. Wysiadłem, na oko wporządku, jakieś 8-10 m wody, ale wygląda na płytką. Młoda próbowała polemizować, ale jak można sie domysleć, ja wiedziałem lepiej. przód + reduktorek i powolutku macam... chlup... przód po reflektory, tylne kółka radośnie kiwają się na wietrze, nawet nie było o czy dyskutować. Miałem ze sobą tylko pas do ładunków, dywaniki i gumy do żucia, oczywiście w promieniu 200m płasko. Życzliwy pan wędkarz powiedział, że tu w wiosce obok jest na pewno ciągnik, no to spacerek... Wszedłem do pierwszej zagrody, poprawiłem ładnie grzywke i pukam... Wyszedl Pan, nie zdążyłem nawet powiedzieć dzień dobry, a Pan juz zakładał sweterek, łańcuch miał na ciągniku powieszony. Akcja trwała 15 min z dojazdem, Pan powiedziła, że on tu nie takie szarpał, a tak wogóle to ze 3 razy w tygodniu cos sie tu utopi. Ale podobno najlepszy był gość corollą, poszedl rozpędem, wysiadał przez okno, a szarpali go na 3 traktory godzinę... Jakąś naukę wyciągnołem z tego... wklejać się w okolicy drzew...
Kolega zaprosił mnie na "parapetówkę" do gospodarstwa agroturystycznego pod Lubaniem, troszkę sie przyczyniłem do wyposażania tego przybytku. Na drugi dzień pojechaliśmy z Młoda na przejażdzke po okilicy, jest ślicznie. Wszystko było ok, jakieś górki, drogi zrywkowe, łąki.... ogólnie sielanka. Ale w okolicy jest zalew, jakiś zbiornik retencyjny chyba, pojechaliśmy to zobaczyc. Woda niska, płaski żwirkowaty brzeg aż zaprasza do pochasania. Po cichutku, było kilku wędkarzy, pojeczaliśmy sobie nad samym brzegiem, aż dojechaliśmy do ujścia rzeczki. Wysiadłem, na oko wporządku, jakieś 8-10 m wody, ale wygląda na płytką. Młoda próbowała polemizować, ale jak można sie domysleć, ja wiedziałem lepiej. przód + reduktorek i powolutku macam... chlup... przód po reflektory, tylne kółka radośnie kiwają się na wietrze, nawet nie było o czy dyskutować. Miałem ze sobą tylko pas do ładunków, dywaniki i gumy do żucia, oczywiście w promieniu 200m płasko. Życzliwy pan wędkarz powiedział, że tu w wiosce obok jest na pewno ciągnik, no to spacerek... Wszedłem do pierwszej zagrody, poprawiłem ładnie grzywke i pukam... Wyszedl Pan, nie zdążyłem nawet powiedzieć dzień dobry, a Pan juz zakładał sweterek, łańcuch miał na ciągniku powieszony. Akcja trwała 15 min z dojazdem, Pan powiedziła, że on tu nie takie szarpał, a tak wogóle to ze 3 razy w tygodniu cos sie tu utopi. Ale podobno najlepszy był gość corollą, poszedl rozpędem, wysiadał przez okno, a szarpali go na 3 traktory godzinę... Jakąś naukę wyciągnołem z tego... wklejać się w okolicy drzew...
-
-
- Posty: 905
- Rejestracja: wt mar 04, 2008 5:13 pm
- Lokalizacja: Warszawa
to to teraz ja powspominam
z 2 lata temu.. Wreszcie zakupiony, odrestaurowany
pierwszy samochód terenowy- Suzuki Samurai
, po miesięcznej pracy taty w warsztacie nadszedł czas wyjazdu na poligon. Jako że miał to być samochód dla mnie to ja usiadłem za sterami tegoż potwora. Z początku był lajt, dokładne oględziny każdej przeszkody ale na drodze(oczywiście do objechania) pojawiła się duuuuża (i głeboka
) kałuża. Pomimo miszanych poglądów taty, znając możliwości mojego syfa, powoli wjechałem niestety zupełnie źle (jedna strona w błocie, a druga na wzniesieniu obok) i wkonsekwencji sami został unieruchomiony z powodu zaklejenia opon (wtedy jeszcze zużytych AT). Problem był większy ponieważ samochód staw w takim przechyły że z jednej strony błoto zakryło klamki a z drugiej jedynie pół koła. Oczywiście brak wyciągarki. Półgodinne próby roszenia samuraia jego właśną duszą- nieudane. Dostałem linę którą zachaczyłem za przedni hak samochodu i ojciec kazał mi rozbujać samochód- odziwo ! Udało się. Od tego czasu szanuję Samuraia za jego wagę a po wymianie opon za ogólne własności terenowe. Od tego czasu się sporo nauczyłem ale pierwsza przygoda pozostała w pamięci

z 2 lata temu.. Wreszcie zakupiony, odrestaurowany



student
Ja napiszę moje pierwsze wklejenie:
Pojechałem z synkiem na taki bardzo lajtowy teren - pole, górki, pagórki, piach, trochę rowów, sporo wody, świeżo po deszczu.
Chciałem mu pokazać trochę zabawy
- jako że samochód na typowo szosowych - stąd ten lekki teren. Szpeju nie miałem żadnego - bo po co ;p
No i tak sobie jedziemy, górki dołki, piach - bez problemu [dodam iż było 4x4 L].
W pewnym momencie przejechałem jedną stroną w rowie z wodą - syfa przechyliło ostro, ale dał radę - dzieciak miał uciechę, choć trochę się bał.
No więc stwierdziłem że nawrotkę zrobię jadąc już w koleinach. Mały się trochę bał i mówił by nie jechać, ale...
Wjechałem i po kilu metrach okazało się że te niewinnie wyglądające koleinki to są bardzo głebokie i samochód zawisł na moście a jedna strona była w błocie po błotniki.
Tył, przód nic nie dawał - kółka się kręciły, a potem i tak padły sprzęgiełka [automaty] więc straciłem przód.
Dzieciak wyszedł pobawić się w błocku i poprzynosić mi trochę desek, traw etc.
Oczywiście po ok. godzinie okazało się że to nic nie daje.
Zadzwoniłem po kumpla - przyjechał z gumiakami, łopatami i linami - dostawczym Reanault Trafic.
Po kolejnej godzinie podkopywania tak by chociaż mosty miały możliwość przesuwu - spróbowaliśmy szarpać Traficem - ten aż podskakiwał, syfa wyciągnął kilkadziesiąt cm i... nadal było daleko do wyjazdu na utwardzone, a w dodatku jeszcze bardziej się przechylił - dobrze że obok był pagórek o który się oparł - bo zaliczył by boka
Stwierdziliśmy że to nic nie da - kumpel pojechał szukać kogoś z traktorem, a ja dalej kopałem leżąc na brzuchu i wyciągając błotoziemię spod syfa [dodam iż byłem ubrane w normalne ciuchy - miał to być lajtowy wyjazd
].
Gdy przyjechał w końcu traktor - też o mało się nie zakopał
- jednak było bardzo podmokło. Dopiero po przedłużeniu liny [traktor w bezpiecznej odległości] po kilkunastu minutach wyszarpał syfa.
Bilans:
~6 godz. podkopywania na lajtowym wyjeździe z dzieciakiem
samochód cały w błocie zarówno na zew. jak i w środku [bo dzieciak się nudził i wchodził dotykał wszystkiego...
]
Padnięte sprzegiełka
Błoto spod spodu wygrzebuję z różnych zakamarków do dzisiaj
Tak to wyglądało:

Pojechałem z synkiem na taki bardzo lajtowy teren - pole, górki, pagórki, piach, trochę rowów, sporo wody, świeżo po deszczu.
Chciałem mu pokazać trochę zabawy

No i tak sobie jedziemy, górki dołki, piach - bez problemu [dodam iż było 4x4 L].
W pewnym momencie przejechałem jedną stroną w rowie z wodą - syfa przechyliło ostro, ale dał radę - dzieciak miał uciechę, choć trochę się bał.
No więc stwierdziłem że nawrotkę zrobię jadąc już w koleinach. Mały się trochę bał i mówił by nie jechać, ale...
Wjechałem i po kilu metrach okazało się że te niewinnie wyglądające koleinki to są bardzo głebokie i samochód zawisł na moście a jedna strona była w błocie po błotniki.
Tył, przód nic nie dawał - kółka się kręciły, a potem i tak padły sprzęgiełka [automaty] więc straciłem przód.
Dzieciak wyszedł pobawić się w błocku i poprzynosić mi trochę desek, traw etc.
Oczywiście po ok. godzinie okazało się że to nic nie daje.
Zadzwoniłem po kumpla - przyjechał z gumiakami, łopatami i linami - dostawczym Reanault Trafic.
Po kolejnej godzinie podkopywania tak by chociaż mosty miały możliwość przesuwu - spróbowaliśmy szarpać Traficem - ten aż podskakiwał, syfa wyciągnął kilkadziesiąt cm i... nadal było daleko do wyjazdu na utwardzone, a w dodatku jeszcze bardziej się przechylił - dobrze że obok był pagórek o który się oparł - bo zaliczył by boka

Stwierdziliśmy że to nic nie da - kumpel pojechał szukać kogoś z traktorem, a ja dalej kopałem leżąc na brzuchu i wyciągając błotoziemię spod syfa [dodam iż byłem ubrane w normalne ciuchy - miał to być lajtowy wyjazd

Gdy przyjechał w końcu traktor - też o mało się nie zakopał

Bilans:
~6 godz. podkopywania na lajtowym wyjeździe z dzieciakiem

samochód cały w błocie zarówno na zew. jak i w środku [bo dzieciak się nudził i wchodził dotykał wszystkiego...

Padnięte sprzegiełka
Błoto spod spodu wygrzebuję z różnych zakamarków do dzisiaj

Tak to wyglądało:





WJ21
Państwowa dziwka, flądra w jedwabiu i złocie. Chcą za nią tren nieść, duszę włócząc w błocie
Państwowa dziwka, flądra w jedwabiu i złocie. Chcą za nią tren nieść, duszę włócząc w błocie
- adamsmaster
-
- Posty: 117
- Rejestracja: czw lut 22, 2007 10:46 am
- Lokalizacja: (Sanok) Kraków 50°03'57,9''N 19°56'02,7''E
- Kontaktowanie:
Ja wczoraj zaliczyłem pierwszą wtopę.
Pojechaliśmy z kumplem na niedzielną przejażdżkę z założeniem, że nie pchamy się w żaden duży syf. Jakoś tak przezornie wcześniej wrzuciłem do auta siekiere, łopatę, łom, kawałek drewna do podparcia podnośnika i starą linę wspinaczkową. Jedziemy sobie spokojnie polną dróżką, troszkę błotka. Mijamy ostatni dom pod którym stoi ładne czerwone Pajero
Wjazd do lasu i po 100 metrach pierwsza kałuża. Można ją objechać, ale my próbujemy ją forsować. Wjazd i stoimy. Przód tył, przód tył i dalej nic. Wysiadka. Okazuje się, że auto stoi na cybantach, gruchy zagrzebane w ziemi. Pomysł jeden - odkopać auto i podłożyć pod koła gałęzi. Podnośnik, auto w górę kilka cm i kopanie. Stwierdzamy, że czas próbować. Udało się cofnąć metr. Pogrzebaliśmy chwile jeszcze pod autem i próba ostateczna. Do przodu kawałek, wsteczny, but i... nic.
No to grzebiemy dalej, używamy wszystkiego co mamy i nic. Auto wklejone, nie drgnie. Po ponad 3 godzinach decyzja, że idziemy prosić o pomoc. Udało nam się przekonać właściciela Pajero (nota bene Strażnik Leśny, ale swój chłop), żeby nam pomógł. Podjechaliśmy, lina zapięta, jedno szaprnięcie i jesteśmy na suchym. Byliśmy cali brudni, auto zawalone błotem wszędzie, ale już dawno nie byłem tak szczęśliwy. Jutro znowu jedziemy...

A i okazało się że i tak mieliśmy szczęście, bo w tym samym miejscu kolo co nas wyciągał zagrzebał się tak, że trzeba było dwa ciągniki wołać
Pojechaliśmy z kumplem na niedzielną przejażdżkę z założeniem, że nie pchamy się w żaden duży syf. Jakoś tak przezornie wcześniej wrzuciłem do auta siekiere, łopatę, łom, kawałek drewna do podparcia podnośnika i starą linę wspinaczkową. Jedziemy sobie spokojnie polną dróżką, troszkę błotka. Mijamy ostatni dom pod którym stoi ładne czerwone Pajero




A i okazało się że i tak mieliśmy szczęście, bo w tym samym miejscu kolo co nas wyciągał zagrzebał się tak, że trzeba było dwa ciągniki wołać

- adamsmaster
-
- Posty: 117
- Rejestracja: czw lut 22, 2007 10:46 am
- Lokalizacja: (Sanok) Kraków 50°03'57,9''N 19°56'02,7''E
- Kontaktowanie:
Moja pierwsza wtopa to była Srajtkiem na jakichś zimowych szmatach z resztka bierznika. Zero sprzętu na pokładzie. Do domu po wyciągarke podwieszaną na łańcuchu (ok 20kg) plus dwa zwoje stalowej liny, jakieś szekle i pas tirowski. Do samochodu z tym wszystkim na plecach przez las 'na skróty', po drodze sie z tym wszystkim zje...ałem ze skarpy do rzeczki. Wyciągałem go może z godzinę, później to wszystko umyłem w rzeczce i jazda do domu. Niestety 'niechcący' wtopiłem się z głupoty po raz drugi. Kolejna godzina. Głównie czas miło spędzałem na przepinaniu wyciągarki (która pod koniec ważyła już z 50kilo), skracaniu lin itp. Na gotowo wyszło z tego, że zamiast na obiad, to wróciłem na kolację...


Na tym pierwszym wisi na mostach, bo chciałem przejechać 'dostojnie'. Po jakims miesiącu wróciłem i sytuacja sie powtórzyła, z tym że wyciągalim 'tirforem' za 60PLN i liftem zrobionym ze zmodyfikowanego podnośnika do MB. Za trzecim podejściem była 'fajaaaa' i przelazł ostatkiem sił.
Drugie zdjęcie typu 'no comments'. Ale takie był początki...


Na tym pierwszym wisi na mostach, bo chciałem przejechać 'dostojnie'. Po jakims miesiącu wróciłem i sytuacja sie powtórzyła, z tym że wyciągalim 'tirforem' za 60PLN i liftem zrobionym ze zmodyfikowanego podnośnika do MB. Za trzecim podejściem była 'fajaaaa' i przelazł ostatkiem sił.
Drugie zdjęcie typu 'no comments'. Ale takie był początki...

Jak coś, to dzwoń: 609 539 773
No i ja cos napisze wyjazd sobotni z rodzinkom na grzybki przy okazji chcialem sprawdzic nowe oponki MT i co? Maly strumyczek, pewnosc siebie i wiara w MT-ki bląd!!!!!!!. Wtopa autko zawislo, woda leje sie do kabiny
zonka krzyczy ze ma męza wariata
. Skonczylo sie na dobie walki (oczywiscie bez żonki bym nieogarnol tego). A temu soltysowi z pobliskiej wioski to zle nierzycze (dojechal traktorkiem 20m do autka i powiedzial ze dalej niejedzie ze mam se sam radzic HAM!!!! w aucie bylo 3 letnie dziecko). Ale wszystko skonczylo sie OK synek nawet przez chwilke nienarzekal (ma chyba zaszczepiony OFF-ROAD wręcz mu sie to podobalo w odrurznieniu od żonki) do dzisiaj otym opowiada. Bloto to to gdzie gubie wszystkie stresy rzycia codziennego. POZDRAWIAM [/list]


się przypomniało to się podziele
może nie najdłuższa (jakies 3h)i inie moja wtopa ale uśmiałem się jak rzadko
przerwa na peta, teren opuszczony przez rosyjskie wojska, nic sie nie dzieje, nuda. nagle z krzaków wyłania się policyjny defender. "Qrwał znowu..." czekamy na reprymende... ale coś nie jadą. i tak z pół godziny. przecie nie odjedziemy bo pomyslą że coś przemycamy(teren przygraniczny, jeszcze przed szengen). jeden wpadł na pomysł biorę psa idę i oblookam, zaraz potem drze pape "dawajcie tutaj". no to siup. okazało się że pan władza jadąc przez poletko trafił na trop
złodzieja. rów wykopany przez złodzieji kabli. z pół metra głęboki szerokość szpadla i przednie koła w środku. wisi na zderzaku. nie pomyśleli żeby cofnąć i sie zapadli. do dziś oczyma wyobraźni widze jak funkcjonarjusz (kierowca) wyżywa się na młodszym( pasażer) "Qrwał! twoja wina, Qrwał kamel tropy ci sie zachciało!"
może nie najdłuższa (jakies 3h)i inie moja wtopa ale uśmiałem się jak rzadko
przerwa na peta, teren opuszczony przez rosyjskie wojska, nic sie nie dzieje, nuda. nagle z krzaków wyłania się policyjny defender. "Qrwał znowu..." czekamy na reprymende... ale coś nie jadą. i tak z pół godziny. przecie nie odjedziemy bo pomyslą że coś przemycamy(teren przygraniczny, jeszcze przed szengen). jeden wpadł na pomysł biorę psa idę i oblookam, zaraz potem drze pape "dawajcie tutaj". no to siup. okazało się że pan władza jadąc przez poletko trafił na trop

Re: Najdłuższe walki z wtopionym syfem
Witam,
mała historyjka ze zdjęciami z naszego wypadu przez las w marcu albo kwietniu.
Udział biorą:
-sj413 na prawie łysych MT-kach(31"o ile dobrze pamiętam)
-Rav4 z 2003 5d na AT...
-Jeep wrangler("żółty") na chyba 33" fedimach(ale tego nie jestem pewny)
-i dwójka ludzi ojciec i syn(ja)
Krótki wypad przejechać się leśną dróżką w lesie SJ-em... przejeżdzamy obok jakiegoś strumyczka w delikatnym wąwozie... Tata popatrzył na mnie i podjeżdza do zbocza... powoli na reduktorze z 410 w dół, przełamanie ze strumyczkiem i faja do góry... a raczej do połowy... po chwili zsunęliśmy się do tyłu, próby rozbujania nawrócenia itp nic nie dały... poszedłem do domu po szpadle, gumiaki, po drodze zbierałem jakieś gałęzie większe i jedną płytkę chodnikową, która zaginęła w akcji...
Podkopaliśmy auto, przekopaliśmy też zeby strumień mógł omijać auto bo zbierało się juz trochę mułu, powrzucaliśmy to co znaleźliśmy pod koła, tata za kierownicę ja na lewy bok(chudy jestem...) i próbu bujania z wyjazdem... nic, zeszło nam to 2-3h.
Tata wpadł na pomysł, żeby wziąć jego toyotę rav4 tu wpakować po skosie i go wyciągnąć... odradzałem mu to i mówiłem, żeby wziął żółtego z serwisu. Tata do mnie, że nie bo nie ma tablic itp...
No to poszedł po toyotę, wjechał nią od innej strony po czym stanął na lewym przednim i tylnym prawym kole ponad strumieniem 10 metrów w dół od SJ-a...
Po pewnych próbach wycofania Ravki(btw prawie się udało, zabrakło z 0,5m...) mój rodziciel pojechał po potworka do serwisu, przywiózł go lawetą, wjazd do lasu, najpierw rav4-10minut wyciągnęta. Przejazd przez wąwóz czas na SJ, kolejne 10 minut i wyciągnięty...
Byłoby bez strat... ale nie było, tata przy wycofywaniu rav4 wjechał w drzewko i wgiął klapę razem z mocowaniem koła zapasowego...
Cała akcja trwała 5h, a mogła godzinę... ;]


PS to nie są końcowe zdjęcia ze stany SJ... był głębiej, ale telefon padł
mała historyjka ze zdjęciami z naszego wypadu przez las w marcu albo kwietniu.
Udział biorą:
-sj413 na prawie łysych MT-kach(31"o ile dobrze pamiętam)
-Rav4 z 2003 5d na AT...

-Jeep wrangler("żółty") na chyba 33" fedimach(ale tego nie jestem pewny)
-i dwójka ludzi ojciec i syn(ja)
Krótki wypad przejechać się leśną dróżką w lesie SJ-em... przejeżdzamy obok jakiegoś strumyczka w delikatnym wąwozie... Tata popatrzył na mnie i podjeżdza do zbocza... powoli na reduktorze z 410 w dół, przełamanie ze strumyczkiem i faja do góry... a raczej do połowy... po chwili zsunęliśmy się do tyłu, próby rozbujania nawrócenia itp nic nie dały... poszedłem do domu po szpadle, gumiaki, po drodze zbierałem jakieś gałęzie większe i jedną płytkę chodnikową, która zaginęła w akcji...

Podkopaliśmy auto, przekopaliśmy też zeby strumień mógł omijać auto bo zbierało się juz trochę mułu, powrzucaliśmy to co znaleźliśmy pod koła, tata za kierownicę ja na lewy bok(chudy jestem...) i próbu bujania z wyjazdem... nic, zeszło nam to 2-3h.
Tata wpadł na pomysł, żeby wziąć jego toyotę rav4 tu wpakować po skosie i go wyciągnąć... odradzałem mu to i mówiłem, żeby wziął żółtego z serwisu. Tata do mnie, że nie bo nie ma tablic itp...
No to poszedł po toyotę, wjechał nią od innej strony po czym stanął na lewym przednim i tylnym prawym kole ponad strumieniem 10 metrów w dół od SJ-a...
Po pewnych próbach wycofania Ravki(btw prawie się udało, zabrakło z 0,5m...) mój rodziciel pojechał po potworka do serwisu, przywiózł go lawetą, wjazd do lasu, najpierw rav4-10minut wyciągnęta. Przejazd przez wąwóz czas na SJ, kolejne 10 minut i wyciągnięty...
Byłoby bez strat... ale nie było, tata przy wycofywaniu rav4 wjechał w drzewko i wgiął klapę razem z mocowaniem koła zapasowego...
Cała akcja trwała 5h, a mogła godzinę... ;]


PS to nie są końcowe zdjęcia ze stany SJ... był głębiej, ale telefon padł
Męczenie-Samurai 1,3 GTI lpg ;] '87
Wyprawy na UA-UAZ 452
Reszta-RAV4
Wyprawy na UA-UAZ 452
Reszta-RAV4
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości