Temat już ostygł, ale co mi tam....
Wyważenie - dziwnie się tego terminu niektórzy uczepili. Bezpodstawnie. Albo mylą pojęcia.
Wyważenie, czyli upraszczając położenie środka ciężkości, ma znaczenie, jak się uwzględnia siły aerodynamiczne. Auto to ne samolot, a i prędkość za mała (zwykle), żeby to na poważnie brać pod uwagę. W powietrzu zachowuje się niemal zupełnie bezwładnie, (jeżeli pominąć siły żyroskopowe właśnie), czyli próbuje wirować wokół tegoż środka masy.
A kierunek wirowania jest nadawany na starcie.
I na tym własnie starcie rozkład mas ma znaczenie. Ale również stan amortyzatorów i sztywność spręzyn, rozstaw osi, prędkość najazdu.
Rozważając to czysto teoretycznie, jeżeli auto będzie się poruszało ruchem quasi jednostajnym, czyli najazd na luzie, z wciśniętym sprzęgłem, zawsze, bez względu na kształt chopy bedzie próbowało spaść na przedni zdeżak. Powód - różnica czasu między podbiciem przedniej i tylnej osi. Przód już zaczyna opadać, a tył jest podbijany, co nadaje zawsze ten sam kierunek wirowania pojazdu.
Pewnie zaraz ktoś napisze, że teorie na ten temat to sobie mogę wsadzić. Ja tam kierowcą rajdowym nie jestem, i daleko mi do tego żeby zapanować nad autem podczas niespodziewanego skoku. A pare takich niespodzianek już miałem, terenówką właśnie. I reaguję odruchowo, jak każdy, kto nawinął już parę tysiaków km w życiu. I wciskam sprzęgło. I auto zawsze spadało na przednią oś.
I co z tego, że wiem, że powinienem inaczej. Wiedzieć, a mieć wyrobiony dobry odruch to dwie różne żeczy.
Raz jak po takim lądowaniu na nosie przywaliło potem tylną osią to resor tylny złamałem
