Trawiasta, sucho było.
Myślę sobie - bez problemu.
Reduktor, jedynka, gaz.
Przednie koła wskoczyły na szczyt, tylne o dziwo nie.
Myślę sobie - cofnę i spróbuję jeszcze raz.
Wsteczny, gaz - nie idzie !
Myślę sobie - zaryłem hakiem.
Łopata, odkopałem hak.
Cofnąłem.
Poszło, ale cos opornie.
Wysiadłem zobaczyć - nie ma tłumika !
Zaglądam pod spód - jest.
Owinięty na moście.
K...a !
