
Niezbyt gruby lod po ktorym wczoraj wariowalismy sie podemna zalamal jak robilem baczka

Najdziewniejsze jest to,ze dzis mroz 3x wiekszy jak wczoraj. Ale do sprawy..
Lod sie lekko zalamal, gleboko nie bylo (~30 cm) wiec sciagnelo opone, walnelismy oposowe 720 stopni i skonczylo sie tak:

Ja sie oczywiscie naogladlem Discovery i przypomnialo mi sie,ze widzialem jak na Islandii kola pompuja sprayem. 7 stopni mrozu i 3 cm sniegu to prawie jak Islandia, wiec co ja nie dam rady?!
No i szybka akcja samostartem

I opona gotowa. Wskoczyla ladnie sie napompowala nawet etc.
Tylko naladowalem troche chyba za duzo i od wewnetrzej strony troche ja wydelo, w sensie felga byla troche krzywo osadzona - bardziej ku wewnetrzej czesci. Po chwili - roznica temperatur? Zassalo jak do srodka z 2 strony. Po spuszczeniu powietrza i napompowaniu bylo ok. prosto etc..
I teraz pytania:
- duzo trza tego do srodka napsikac?
- czy mozna rozwalic opone jak nawale za duzo ?- wydaje mi sie,ze po tej operacji na boku opona jakby troche popekala, ale powietrze trzyma
Moze ktos bardziej doswiadczony opisac procedure?
Opona to 33 calowe AT od Gudricza