Strona 1 z 1

Realia PRLu

: śr sty 27, 2010 10:29 am
autor: HAndy
http://moto.onet.pl/1593505,1,motoryzac ... tykul.html

Wrato przeczytać . Młodzi pewnie nie będą mogli zrozumieć.
Sam pamiętam czasy w których posiadanie drugiego samochodu było praktycznie niemożliwe.
A teraz popatrzcie w mój podpis a to jeszcze nie wszystko.

Re: Realia PRLu

: śr sty 27, 2010 11:33 am
autor: sbb
cyt: " pojazdy były w fatalnym stanie technicznym, powiązane na przysłowiowe druty, "

niektórzy tak maja do dziś
:)21


cyt: " Powszechnie jeżdżono lewą stroną dróg, bo z przeciwnego kierunku były mniej wybite, z jednym lub w ogóle bez świateł, mechaniczne hamulce działały zwykle tylko na jedno koło, a ramieniowe kierunkowskazy rzadko były sprawne, szczególnie zimą. "

sie wiele nie zmieniło :)21

Re: Realia PRLu

: śr sty 27, 2010 10:28 pm
autor: Przem69
Mój św.pamieci wujcio opowiedział mi tzw "opowiadanie drogowe" . Cała historia działa sie w jesienno- zimowym okresie,lokalizacja -góry beskidzkie, czas-przełom lat 60
wujek Stasiu pracował jako taksówkarz posiadał on na ów czas niesamowity teraz samochód opel kapitan(następy to nowa wołga zapłacona z wygranej w toto lotka "szósteczki")
o godzine 19-tej konczyl prace , i jechał przez przełecz do domu. nagle został zatrzymany przez milicjanta .
milicjant ów władował mu sie do gabloty , wysmarkłał sie, sciągnął czapke ,odwrócił sie do wujasa i mówi:
-MOSZ CO?
na co wujas :
-NO, MOM.
po czym wyjął butelcyne.
Proces picia alkoholu zajął jakieś 10 min w trakcie spożywania używane były tylko dwa słowa na zmiane z wujasem:
LEJ oraz PIJ.
Milicjant wychodząc wypowiedział jedno zdanie:
I WIECEJ PO PIJAKU NIE JEZDZIC .

i tak to też było.

Re: Realia PRLu

: czw mar 25, 2010 12:20 am
autor: kb-autostyle
podnoszą ca krew w żyłach historia :) ..

i co było dalej ?

Re: Realia PRLu

: ndz mar 28, 2010 12:56 am
autor: raciok
Znam tez jedną historię pewnego emerytowanego milicjanta
który jako młody po szkółce milicyjej był z zomo i dostał na stan gazika.
Oczywiście zanim połapał sie od czego są te wszytkie dzwignie w podłodze .
Przyszło mu wyjechać z milicyjnego garażu okazało sie że gazior po wielu nieudanych próbach włączania biegu stoi i ryczy od dodawania gazu.
Po chwili podeszli do niego starsi koledzy po fachu i jednogłośnie stwierdzili że młody spalił sprzegło i jedynym jego ratunkiem zanim stary sie rano dowie jest kupno skrzynki wódy w pobliskiej melinie i dostarczenie jej na warsztat
Oczywiście zrobił jak mu kazali bo mu obiecali że do rana wymienią mu tarcze i gazik będzie sprawny.
Okazało sie ze jego milicyjni koledzy nietrzeżwieli przez tydzień a naprawa polegała na włączeniu reduktora