po pieciu miesiacach i 20 tys km (trooper '91)
: śr paź 31, 2007 9:00 am
Witam
Przedmiotem rozwazan jest Trooper, rocznik 91, silnik 2.6mpi. Przebieg auta 300 tys km. Dlugi.
Kupilem ten samochod tylko dlatego, ze cena byla przyzwoita. Auto nie bylo na chodzie i lekko uszkodzone blacharsko. Generalnie stan dobry, tapicerka czysta, silnik suchy, brak oleju w skrzyni (no to niedobrze). Kupowalem go "w ciemno", niemniej mialem sygnaly, ze zanim samochod stanal jezdzil bardzo dobrze.
Kupilem za 3200zl + holowanie do siebie do warsztatu 100zl.
Auto nie jezdzilo, bo nie zapalalo. Dwudniowe poszukiwania przyniosly rezultat w postaci uszkodzonego przekaznika. Jak sie okazalo byl to taki sam jak od rozrusznika i zamieniajac je auto odpalilo. sprawny Zostawilem w miejscu uszkodzonego, a poniewaz jest to nietypowy przekaznik (przelaczajacy-dwubiegunowy) kupilem dwa jednobiegunowe i zmotalem zamiennik. Od tego czasu nie mam problemow.
Nastepnym problemem byl halas. Nasluchiwanie to tu, to tam zlokalizowalo zrodlo w miejscu gdzie przechodzi drazek zmiany biegow. Zdjecie fragmentow gumowego mieszka i wszystko jasne: bezposredni dostep do zewnetrza. Chwila pomyslunku. Zrobilem z grubej gumy uszczelke, aby biegi mozna bylo przelaczac ponacinalem jej srodek w gwiazdke. Na to taka sama czesc z grubej wykladziny i mieszek made by polonez. W srodku zrobilo sie wreszcie cicho i przytulnie.
Paliwo.
Nie namyslalac sie dlugo (widok cyfry na dystrybutorze dziala powalajaco) pojalem decyzje: LPG. Wizyta u gazownika "panie najmniej 2000zl". Duzo.
Kupilem na allegro reduktor, troche elektroniki, butla ze szrotu (ale z wazna legalizacja) i dziergamy. Udziergalem gaz za ok 600-700zl. Spalanie pomiedzy 12.5 a 14 ltr. Butla fi 270, 40 litrowa, schowana pod podloge.
W tej konfiguracji przejechalem 20 tys km w 5 miesiecy i jka przedtem bylem sceptyczny, tak teraz musze powiedziec, ze jestem zadowolony. Koszt przejechania 100km jest akceptowalny, nie musze nic wyciagac z kufra. (w krotkim patrolu ciagle zaglowalem bambetlami). Na ryby dojezdzam tam gdzie chce, w trasie akceptowalny poziom wygody i komfortu. Silnik niezle przyspiesza, auto w miare dobrze trzyma sie drogi.
Byc moze wynika to z tego, ze trafilem na dobry egzemplaz i moze (odpukac) niedlugo mi sie zadowolenie zmyje z mordki, ale na razie jest ok.
Oczywiscie o wymianie takich rzeczy jak sworznie, gumy resorow, koncowki, klocki, paski nie ma co wspominac, bo jest to eksploatacyjka i przy 300tys wymienia sie takie cos z definicji.
Z tymi 300 tys mnie troche zastanawia, bo na benzynowy motor to dosc duzo, a zuzycie oleju jest niezauwazalne. Lanos przy 300 juz sie powaznie zasilal olejem. Xsara przy 220 tez lubi golnac. A troopek w zasadzie nic.
Po co caly ten elaborat? A tak, moze sie komus przydac. Pisane bylo to bez emocji, bo nie darze samochodow emocjami.
Przedmiotem rozwazan jest Trooper, rocznik 91, silnik 2.6mpi. Przebieg auta 300 tys km. Dlugi.
Kupilem ten samochod tylko dlatego, ze cena byla przyzwoita. Auto nie bylo na chodzie i lekko uszkodzone blacharsko. Generalnie stan dobry, tapicerka czysta, silnik suchy, brak oleju w skrzyni (no to niedobrze). Kupowalem go "w ciemno", niemniej mialem sygnaly, ze zanim samochod stanal jezdzil bardzo dobrze.
Kupilem za 3200zl + holowanie do siebie do warsztatu 100zl.
Auto nie jezdzilo, bo nie zapalalo. Dwudniowe poszukiwania przyniosly rezultat w postaci uszkodzonego przekaznika. Jak sie okazalo byl to taki sam jak od rozrusznika i zamieniajac je auto odpalilo. sprawny Zostawilem w miejscu uszkodzonego, a poniewaz jest to nietypowy przekaznik (przelaczajacy-dwubiegunowy) kupilem dwa jednobiegunowe i zmotalem zamiennik. Od tego czasu nie mam problemow.
Nastepnym problemem byl halas. Nasluchiwanie to tu, to tam zlokalizowalo zrodlo w miejscu gdzie przechodzi drazek zmiany biegow. Zdjecie fragmentow gumowego mieszka i wszystko jasne: bezposredni dostep do zewnetrza. Chwila pomyslunku. Zrobilem z grubej gumy uszczelke, aby biegi mozna bylo przelaczac ponacinalem jej srodek w gwiazdke. Na to taka sama czesc z grubej wykladziny i mieszek made by polonez. W srodku zrobilo sie wreszcie cicho i przytulnie.
Paliwo.
Nie namyslalac sie dlugo (widok cyfry na dystrybutorze dziala powalajaco) pojalem decyzje: LPG. Wizyta u gazownika "panie najmniej 2000zl". Duzo.
Kupilem na allegro reduktor, troche elektroniki, butla ze szrotu (ale z wazna legalizacja) i dziergamy. Udziergalem gaz za ok 600-700zl. Spalanie pomiedzy 12.5 a 14 ltr. Butla fi 270, 40 litrowa, schowana pod podloge.
W tej konfiguracji przejechalem 20 tys km w 5 miesiecy i jka przedtem bylem sceptyczny, tak teraz musze powiedziec, ze jestem zadowolony. Koszt przejechania 100km jest akceptowalny, nie musze nic wyciagac z kufra. (w krotkim patrolu ciagle zaglowalem bambetlami). Na ryby dojezdzam tam gdzie chce, w trasie akceptowalny poziom wygody i komfortu. Silnik niezle przyspiesza, auto w miare dobrze trzyma sie drogi.
Byc moze wynika to z tego, ze trafilem na dobry egzemplaz i moze (odpukac) niedlugo mi sie zadowolenie zmyje z mordki, ale na razie jest ok.
Oczywiscie o wymianie takich rzeczy jak sworznie, gumy resorow, koncowki, klocki, paski nie ma co wspominac, bo jest to eksploatacyjka i przy 300tys wymienia sie takie cos z definicji.
Z tymi 300 tys mnie troche zastanawia, bo na benzynowy motor to dosc duzo, a zuzycie oleju jest niezauwazalne. Lanos przy 300 juz sie powaznie zasilal olejem. Xsara przy 220 tez lubi golnac. A troopek w zasadzie nic.
Po co caly ten elaborat? A tak, moze sie komus przydac. Pisane bylo to bez emocji, bo nie darze samochodow emocjami.