
Jestem na wyjeździe, wracam we wtorek a feroza którą jeździ żona odmówiła posłuszeństwa.
A było to podobno tak, że jak zawsze zaparkowała pod domem, w czasie trasy (30km) nie było żadnych problemów. Kilka godzin później wsiada, przekręca stacyjkę, wszytke kontrolki zachowują się normalnie, rozrusznik kręci - a silnik nic. Przyjaciel przyjechał i pospradzał kable na szybko - wydaje się być OK. Jakaś iskra podobno przeskakuje a kablu między "małą puszką" przytwierdzoną do przegrody silnika (nie wiem o co chodzi).
I teraz pytanie - co sprawdzać jak wrócę? Samochód z gazem sekwencyjnym, nie odpala awaryjnie z gazu więc wykluczam pompę paliwa. Samochodzik zadbany, tankowany na 1 i tej samej stacji od wielu lat. Akumulator dość stary (Varta) - na wskaźniku praktycznie cay czas "czarno" czyli się kończy. Jednak kontrolki nie przygasają przy rozruchu albo takie tam. Zresztą kolega podładował prostownikiem i nie pomogło. Fercia była rok temu samochodem na nasz ślub i z tej okazji miała remont silnika - wykluczam usterkę mechaniczną silnika.
Wcześniej już kupiłem przewody zapłonowe, kopułkę i palec bo zbliżał się ten czas ale nie zdążyłem przed wyjazdem. Był pewien problem z kontrolką silnika ale tylko na gazie i tylko przy jeździe ze stałą prędkością ok. 110km/h na obwodnicy- podejrzewam listwę gazu.
Będę wdzięczny za wszystkie porady, może uda się szybciej wpaść na rozwiązane.