Gwoli ścisłości małe wyjaśnienie, jak to z wizami do Azerbejdżanu jest od wiosny tego roku - dostępne tylko drogą elektroniczną za pośrednictwem azerskiego licencjonowanego biura turystycznego (lista biur jest na stronach - ambasad, konsulatów, azerskiego msz). Warunkiem otrzymania wizy jest potwierdzona i ZAPŁACONA rezerwacja noclegów (czytaj hoteli) na CAŁY okres obowiązywania wizy. Zwracasz się do biura o wizę, oni Ci ją załatwią mailem, ale tylko, gdy w tym biurze wykupisz hotel lub cały pakiet turystyczny.
To - wg słów władz - ma być ułatwienie dla turystów, żeby już nie musieli latać z paszportami i wnioskami po konsulatach.
To wszystko dotyczy oczywiście wiz turystycznych.
Nie wiem, czy są już jakieś biura w Polsce, które nawiązały odpowiednią współpracę z tymi w Azerbejdżanie, ale w lipcu takich nie było.
Ja podchodzę do tego tak - co się odwlecze, to nie uciecze. Na Islandię też wybierałam się (z różnych przyczyn) kilka lat. A Grecji nie żałuję. Wprawdzie bałam się trochę tłumów, ale nie było tak źle. Przede wszystkim jedździliśmy w większości po pipidówkach i czasem przez pół dnia (lub dłużej) jazdy po górach spotkaliśmy jedną czy dwie dusze, albo i wcale. Najwięcej ludzi było w Meteorach (trzeba było zaliczyć kilka klasycznych obiektów

), w Delfach byliśmy wieczorem, dzięki czemu mieliśmy świetne światło i raptem kilku turystów do towarzystwa. Plaże też wybieraliśmy bez infrastruktury w postaci niekończących się rzędów leżaków
