No koledzy.... teraz to mnie objechaliście.
Pozostaje mi podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami
(jeśli oczywiście chcecie ich wysłuchać) i przytoczyć moje dywagacje w tym temacie:
Ci którzy mnie znają wiedzą, że dbam o autko i z byle głupotą lecę do mechaniora,
a każdy dziwny stukot traktuję jako początek wymiany czegoś (w najlepszym przypadku dokręcenia

).
Nawet chciałem "zafoliować" jeepa - z uwagi na rysowanie lakieru przez gałęzie.
I co

I to właśnie koledzy z forum najechali na mnie twierdząc, że jak chcę tak dbać o samochód to mogłem kupić sobie coś z salonu i najlepiej z wypolerowanego aluminium.....
Gdzie tu logika

Teraz jak odważyłem się podjechać pod górkę, to są znowu pretensje..... szkoda auta..... itd....
Przecież nic się autu nie stało, mosty całe i nie wzmacniane, dana 30 w porządku się spisała.
I nie był to popis pod publikę, bo jej po prostu nie było.....
Przez przypadek pol-king (i chwała mu za to) sfilmował ten wyskok........
Nie pod jedną górkę już podjeżdżałem i staram się tak to robić, by jak najbardziej oszczędzać auto......
pod tą górkę próbowałem podjechać spokojnie i dwukrotnie się z niej zsunąłem.......
w połowie górki było wgłębienie a potem pionowy wznios.....
Aby to przejechać i wjechać na szczyt musiałem użyć większej siły, a pionowy wznios wyrzucił mnie w górę..... i cóż w tym złego
Czyż kopanie się w błocie lub wyciąganie na wyciągarce pionowo w górę jest czymś złym?
Mnie się udało seryjnym TJ wyskoczyć, nie spaść z drugiej strony i udowodnić,
że dzięki silnikowi 4,0 litry i mocy 177 koni mechanicznych jestem w stanie skutecznie powalczyć amatorsko na bezdrożach....
A gdzie do licha mam zobaczyć kres możliwości auta

No chyba w takiej sytuacji, gdzie nic mi się nie może stać i mam blisko do domu, gdyby co.
A nie jak będę się gdzieś przeprawiał i wisiał nad "przepaścią" zastanawiając, czy dam radę czy nie
Cieszę się, że pol-king to nakręcił, bo jak widać ze zdjęć to nie mam doświadczenia w takim ekstremalnym podjeżdżaniu....
za dużo mocy.... i to dla mnie jest nauczka a jednocześnie - patrząc na film - szkolenie.....
I wierzcie mi - nie zaliczam się do "nuworyszy" czy "bogatych chłopców" bo analizuję każdą złotówkę, którą chcę wydać.
Odkładałem na wranglera około 7-8 lat, przechodząc etap posiadania UAZa i marzeń o czymś lepszym, jak na przykład Suzuki Vitara...... Wrangler jest urzeczywistnieniem moich marzeń i wieloletnich wyrzeczeń, a jednocześnie dowodem sukcesu w dążeniu do celu.
I co, myślicie, że nie "boli mnie serce", kiedy jemu dzieje się krzywda
Toż od dawna nazywam go "laleczką" i mam zamiar przekazać go w stanie nienaruszonym moim potomkom,
no może ciut podniesionym.... no i oczywiście z wyciągarką....... ale to już inna bajka.
Chciałbym podziękować moim krytykom, za słowa oddane na tym forum. Nic przecież bardziej nie cieszy jak dobry temat....
