lesio jeep pisze: ↑pn gru 02, 2024 7:52 pm
chciałeś powiedzieć NATO i przebierańcy szykujcie kamasze swoja droga Bachar dupa nie spacyfikował kraju przez 10 lat
NATO do Syrii? Wątpliwe, poprzednio NATO (lotnictwo) było tam bo IS gnębiło Kurdów i trzeba było im pomóc żeby całkiem ich nie wymordowali. Skuteczność tych działań była taka sobie. Zarówno NATO jak i amerykanie (tak wiem że to jedno, ale w Syrii obok działań w ramach NATO kręcili swój własny biznes) byli przeciw Assadowi, do tego stopnia że nie mieli oporów we wspieraniu "umiarkowanej opozycji" żeby ta skuteczniej osłabiała siły rządowe. Assada wspierał głównie Iran, Hesbollah i Rosja, której aktywne włączenie się do konfliktu pozytywnie wpłynęło na poprawę skuteczności bombardowań wykonywanych przez lotnictwo zachodnie. Kiepsko w mediach wyglądało że rosyjskie naloty niszczą kolumny IS, a NATOwskie tylko robią dziury w pustyni, więc musieli coś z tym zrobić.
Wracając do tematu - w związku z powyższym (mocno uproszczonym) wątpię żeby nagle zmienił się stosunek jankesów (a oni maja wpływ na to co zrobi NATO) do Assada i zaczną go wspierać. Prędzej rękoma Kurdów zajmą ile się da pustyni na południu Syrii, tylko wtedy runie niepisana współpraca Kurdów z rządowymi. Z dotychczasowych wspierających Assada, może on liczyć głownie na Iran; Hamas jest uwikłany w wojnę z Izraelem, Rosja ma na głowie wojnę z Ukrainą; pozostaje mu szukanie wsparcia u sąsiadów którzy być może uznają że warto mu pomóc żeby nie mieć drugiej Libii w swoim regionie. Jeśli chodzi o sojuszników, to jest raczej w czarnej d...
Spacyfikował to co mógł na tamten czas, dalej nie dało się pójść. Jak 'wagner' z lokalsami wszedł na tereny zajęte przez Kurdów i chciał przechwycić jedno z pól naftowych w którym siedziało kilku amerykanów, to ich lotnictwo rozsmarowało po pustyni (do walki z IS chyba nigdy jednorazowo nie użyli takiej siły). Było już wiadomo - ten kierunek jest nie do ugryzienia. Podobna sytuacja miała miejsce w rejonie przejścia granicznego Al-Tanf, gdzie siły rządowe chciały zlikwidować rebeliantów którzy zajmowali ten teren. Niestety rebelianci byli pod ochroną USA i jak armia podeszła za blisko to dostała krwawą wiadomość że każdy krok dalej to krok ostatni.
Ostatni wrzód na d.. który mógł (powinien) posprzątać to granicząca z Turcją prowincja Idlib. Dla nie będących w temacie małe wyjaśnienie - w pewnym okresie, jak już siły rządowe zyskały przewagę, zdobywanie niektórych miast i rejonów zajętych przez dżihadystów polegało na tym że okrążali taki rejon, trochę zmiękczyli obrońców, a potem dawali propozycję - albo walczycie dalej i was wybijemy, albo się poddajecie i jedziecie razem ze swoimi rodzinami do Idlib (zajętego przez rebeliantów). Taktyka z jednej strony skuteczna bo najczęściej się poddawali i szybko przejmowano teren bez większego rozlewu krwi, ale z drugiej zbierali w jednym miejscu swoich nieprzejednanych wrogów.
Jak już wiemy co to ten Idlib to wróćmy do działań Assada - wiedział że musi wytłuc wszystkich rebeliantów w tym regionie, i nawet sprawnie im to szło do czasu aż Turcja uznała że ma inną wizję i jej wojska wkroczyły na teren zajęty przez rebeliantów i wzdłuż aktualnej linii frontu utworzyła swoje posterunki. Zablokowali ofensywę armii Syryjskiej i jak się przypuszcza dogadali się z Ruskimi że na tym kończy się czyszczenie Idlibu.
Co mógł zrobić i odzyskać to odzyskał.
W chwili obecnej sytuacja wygląda dla sił rządowych bardzo kiepsko. Nie tak dawno zdemobilizowali zaprawionych w bojach jednostek, granica między Idlibem a Aleppo była obsadzona głownie przez poborowych, a przeciw sobie mieli dobrze uzbrojonych i wyszkolonych dżihadystów. Dodatkowo pojawiły się informacje że jednostki dostawały rozkazy że mają bez walki wycofywać się na południe, wiele pozycji zostało opuszczonych jak rebelianci byli jeszcze daleko. To wycofywanie się w ciągu kilku dni doszło aż do miasta Hama (około 130 km od Aleppo), z którego też dostali rozkaz wycofania, ale ktoś ogarnął temat i zawrócił wojsko. Wygląda to jakby ktoś na wysokim stołku zdradził, albo przeciwnik przejął komunikację i wysyłał lipne rozkazy (to by był niezły numer).
Skutek - w kilka dni stracili ogromną ilość terenu którego łatwo nie odzyskają, W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony konfliktu, na zajętym terenie praktycznie nie zostały żadne punkty oporu (wcześniej kilka baz wojskowych itp. broniło się w okrążeniu ponad rok, nie pamiętam dokładnie, aż do wyzwolenia przez siły rządowe); mają bardziej prze*EB*ane niż kiedyś, a wtedy sytuacja wyglądała tragicznie.
PS. Powyżej jest dużo skrótów myślowych i uogólnień, minęło kilka lat i pamięć tez zawodzi, ale w podstawowy przekaz chyba nie różni się od ustaleń historyków