będę umiarkowanie dyplomatyczny - nie da się być trochę w ciązy. Albo z nimi albo przeciw. Oni gwałcą dzieci na potężną skalę. Można udawać, że tego nie ma, że to jacyś inni, mityczni. Można sobie oddzielać religię od kościoła. Ale to wszystko jest wypieranie. Wspierając ich - pomagasz im.bIp pisze: ↑pn lut 28, 2022 6:39 pmAle dopuszczacie myśl że ktoś wierzy? I oprócz tego potrzebuje jakiejś praktyki celebracji, tańca przy ognisku, seansu spirytystycznego, mszy?
W KK jest kupa ludzi, którzy wierzą, chcą rytuałów a ze skurwysyństwem się nie godzą. A nie wszystkich przyjmą do masonów![]()
Jacek Dehnel:
Otóż dekadę temu, we wrześniu 2012 roku, podpisano dokument między putinowską cerkwią a polskim kościołem, który oficjalnie nazywał się ładnie „listem o pojednaniu”. Ze strony Rosji podpisał go patriarcha Cyryl, stary współpracownik KGB, przyjaciel Putina, który teraz błogosławi napaść na Ukrainę. Ze strony Polski podpisał abp. Michalik, ten od „dzieci lgnących” do księży-pedofilów, obrońca pedofila z Tylawy (wspólnie z dawnym komunistycznym prokuratorem Piotrowiczem). Odczytano go w Polsce we wszystkich kościołach. Przy okazji Michalik słodził, że Cyryl taki „kulturalny i odważny”.
W rzeczywistości dokument ten był paktem przeciwko zachodnim wartościom demokracji i praw człowieka. Wśród „wyzwań” stojących przed współpracującymi ze sobą polskim kościołem katolickim i putinowską cerkwią miało być „promowanie aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych” i to, że „współczesny świat propaguje konsumpcjonistyczny styl życia, usuwa tradycyjne wartości i symbole religijne z przestrzeni publicznej". Hierarchowie obiecali sobie współpracę w „przeciwdziałaniu tym zjawiskom” oraz dodali, że „szczególną nadzieję upatrują tu w młodzieży".
Czyli odbyło się to dokładnie tak, jak w XVIII wieku z Targowicą: kościół katolicki, nienawidzący zachodu za "rozpasanie" i gorszącą "wolność jednostki" zawiązał współpracę z Rosją, która może trochę przemocowa, ale jednak "umie zrobić porządek". To, że ruble popłynęły jak w XVIII wieku - to skądinąd też wiemy.
*
Zaraz potem, w 2013, w Rosji ma miejsce seria homofobicznych napadów i morderstw, patriarcha Cyryl mówi, że równość małżeńska to „znak Apokalipsy”, a Putin wprowadza „zakaz propagandy homoseksualnej”. W Polsce pojawia się wówczas „wojna z gender”; biskupi realizują propagadę Kremla, publikując „list o gender”; powstaje „Ordo Iuris” (o którym Marta Lempart nie może mówić, kto je finansuje), karierę rozpoczynają takie tuzy, jak Kaja Godek, Dariusz Oko (wydaje wtedy pierwszą ze swoich homofobicznych książek „Bóg kocha homoseksualistów”). Niebawem Andrzej Duda, zapytany, czy podpisałby ustawę „zakazu propagandy homoseksualnej” jak ta putinowska, odpowiedział, że tak, taką „dobrą” ustawę by podpisał. Z tego wyrasta potem „naukowiec” z katolickiego „uniwersytetu” minister Czarnek i kuratorka Nowak: w końcu cerkiew i kościół „szczególną nadzieję upatrują w młodzieży”.
*
Dziś wiemy, że na rosyjskich listach proskrypcyjnych Ukraińców, którzy mają być zaaresztowani i zamordowani po wkroczeniu wojsk, są - obok dziennikarzy czy polityków - ukraińscy działacze LGBT. Na razie rosyjscy żołnierze w Charkowie próbowali się schronić w piwnicy, gdzie mieściło się biuro organizacji LGBT, zostali przez gejów pobici i wzięci do niewoli.
Więc oczywiście to bardzo miło, że chcecie bojkotować jakąś tam rosyjską wódkę, ale macie tu znacznie silniejszą współpracującą z Kremlem organizację.