Sumując - wyszło że ufoki dostały świerzbu na dupie - wiec nie latają nad UA, bo maja ważniejsze problemy ...
A poważniej - paradoks Fermiego całkiem sensownie tłumaczy ... rozmiar. Kosmosu. Tenże rozmiar powoduje, że "zwykłe", czyli nieintencjonalne emisje radiowe są - ze względu na odległość - nieodróżnialne od szumu tła. A te intencjonalne - skierowane dokładnie na nas - i w odpowiednim czasie (żebyśmy je odkryli właśnie teraz - musiały by być wyemitowane w bardzo konkretnym czasie wstecz) - nie podlegają pod ten paradoks: ich prawdopodobieństwo jest ekstremalnie niskie (a nie jak w paradoksie - wysokie).
Nie wiem dlaczego ten temat w ogóle jest rozważany "na poważnie". Jakakolwiek emisja sygnału - to określona energia. My z trudem obserwujemy rozbłyski supernowych (spoza naszej własnej galaktyki - te z naszego bliskiego sąsiedztwa by nas po prostu ... zabiły

). Mam bogatą wyobraźnię - ale jednak: energia rozbłysku supernowej - ledwo dociera. To niby co by musieli odstawić Obcy (z takiej odległości) - żebyśmy ich (łaskawie) zdołali wypatrzyć? Sekwencyjnie odpalać kolejne supernowe w alfabecie Mose'a?

Użyć pulsara (np. zasłaniać sygnał), żeby zrobić "kod binarny?
Podstawowe (i błędne) założenie "łowców ufo" jest takie - że szukają sygnałów ... zrozumiałych. Dla nas. Pasujących do NASZEJ logiki.