KAWAŁ
Moderator: Misiek Bielsko
- Gerappa
- Posty: 397
- Rejestracja: ndz lip 01, 2007 11:09 am
- Lokalizacja: Śląsk, chwilowo brak konkretnego namiaru... tu i tam, od Ameryki po Pekin
- Kontaktowanie:
Podręcznik pracownika:
1. Sposób ubierania się w pracy
Wskazane jest, abyś przychodził do pracy ubrany zgodnie z wysokością swojej płacy. Jeżeli przychodzisz w butach Prady za 350 i z torbą Gucci za 600 to zakładamy, że powodzi ci się dobrze i nie potrzebujesz podwyżki.Jeżeli ubierasz się skromnie, to znaczy, że powinieneś nauczyć się lepiej dysponować swoimi pieniędzmi żeby kupić sobie lepsze ubranie. Dlatego też nie potrzebujesz podwyżki. Jeżeli twój strój jest średniej klasy to znaczy, że twoja płaca jest na odpowiednim poziomie i nie potrzebujesz podwyżki.
2. Zwolnienia chorobowe
Nie honorujemy już zwolnień lekarskich. Jeżeli byłeś w stanie pójść do lekarza, to równie dobrze mogłeś przyjść do pracy.
3. Urlopy
Każdy pracownik dostanie 104 dni urlopu w roku. Terminy zostały już ustalone: są to soboty i niedziele.
4. Zwolnienia na wypadek pogrzebu
Nie ma żadnego usprawiedliwienia nie stawienia się do pracy. Nie możecie już nic zrobić dla zmarłych kolegów, członków rodziny czy
współpracowników. W rzadkich przypadkach, kiedy pracownik MUSI wziąc udział w pogrzebie, ceremonia powinna odbywać się późnym wieczorem. Wtedy pracownik może pracować w przerwie na lunch, aby wyjść godzinę wcześniej.
5. Korzystanie z toalety
W toalecie spędza się stanowczo za dużo czasu. Dlatego też wprowadzono 3-minutowy limit użytkowania toalety. Po tym czasie włączy się syrena alarmowa, papier toaletowy zostanie schowany, drzwi od kabiny zostaną otworzone i zostanie zrobione zdjęcie. Jeżeli przekroczenie czasu zdarzy ci się dwukrotnie, twoje zdjęcie (to zdjęcie) zostanie umieszczone w biuletynie firmowym w rubryce "Recydywiści".
6. Przerwa na lunch
Wychudzeni na zjedzenie lunchu mają 30 minut, żeby mogli zjeść więcej i nabrać zdrowego wyglądu. Pracownicy z normanlą wagą mają na zjedzenia lunchu 15 minut. Tyle akurat wystarczy, aby zjeść posiłek pozwalający utrzymać stałą wagę. Grubasy mają 5 minut. Akurat tyle zajmuje wypicie Slim Fast'a.
Dziękujemy za lojalność wobec naszej firmy. Jesteśmy tutaj, aby zapewnić dobre samopoczucie wynikające z pracy dla nas. Dlatego też wszystkie pytania, komentarze, uwagi, skargi, insynuacje, oskarżenia i wyzwiska powinny być kierowane gdzie indziej.
**********
1. Sposób ubierania się w pracy
Wskazane jest, abyś przychodził do pracy ubrany zgodnie z wysokością swojej płacy. Jeżeli przychodzisz w butach Prady za 350 i z torbą Gucci za 600 to zakładamy, że powodzi ci się dobrze i nie potrzebujesz podwyżki.Jeżeli ubierasz się skromnie, to znaczy, że powinieneś nauczyć się lepiej dysponować swoimi pieniędzmi żeby kupić sobie lepsze ubranie. Dlatego też nie potrzebujesz podwyżki. Jeżeli twój strój jest średniej klasy to znaczy, że twoja płaca jest na odpowiednim poziomie i nie potrzebujesz podwyżki.
2. Zwolnienia chorobowe
Nie honorujemy już zwolnień lekarskich. Jeżeli byłeś w stanie pójść do lekarza, to równie dobrze mogłeś przyjść do pracy.
3. Urlopy
Każdy pracownik dostanie 104 dni urlopu w roku. Terminy zostały już ustalone: są to soboty i niedziele.
4. Zwolnienia na wypadek pogrzebu
Nie ma żadnego usprawiedliwienia nie stawienia się do pracy. Nie możecie już nic zrobić dla zmarłych kolegów, członków rodziny czy
współpracowników. W rzadkich przypadkach, kiedy pracownik MUSI wziąc udział w pogrzebie, ceremonia powinna odbywać się późnym wieczorem. Wtedy pracownik może pracować w przerwie na lunch, aby wyjść godzinę wcześniej.
5. Korzystanie z toalety
W toalecie spędza się stanowczo za dużo czasu. Dlatego też wprowadzono 3-minutowy limit użytkowania toalety. Po tym czasie włączy się syrena alarmowa, papier toaletowy zostanie schowany, drzwi od kabiny zostaną otworzone i zostanie zrobione zdjęcie. Jeżeli przekroczenie czasu zdarzy ci się dwukrotnie, twoje zdjęcie (to zdjęcie) zostanie umieszczone w biuletynie firmowym w rubryce "Recydywiści".
6. Przerwa na lunch
Wychudzeni na zjedzenie lunchu mają 30 minut, żeby mogli zjeść więcej i nabrać zdrowego wyglądu. Pracownicy z normanlą wagą mają na zjedzenia lunchu 15 minut. Tyle akurat wystarczy, aby zjeść posiłek pozwalający utrzymać stałą wagę. Grubasy mają 5 minut. Akurat tyle zajmuje wypicie Slim Fast'a.
Dziękujemy za lojalność wobec naszej firmy. Jesteśmy tutaj, aby zapewnić dobre samopoczucie wynikające z pracy dla nas. Dlatego też wszystkie pytania, komentarze, uwagi, skargi, insynuacje, oskarżenia i wyzwiska powinny być kierowane gdzie indziej.
**********
- Gerappa
- Posty: 397
- Rejestracja: ndz lip 01, 2007 11:09 am
- Lokalizacja: Śląsk, chwilowo brak konkretnego namiaru... tu i tam, od Ameryki po Pekin
- Kontaktowanie:
Poznał chłopak dziewczynę. Po kilku spotkaniach ona zdecydowała się zaprosić chłopaka na obiad niedzielny do rodziny. W związku z tym, że chłopak pochodził z biednej rodziny i nie miał za wiele kasy, nie wiedział za bardzo w co ma się ubrać i co zrobić żeby dobrze się zaprezentować. Po chwili zastanowienia wpadł na genialny pomysł. Przypomniał sobie, że ma w szopie starego Junaka, więc w połączeniu ze starymi dżinsami i kurtką skórzaną będzie git. Poszedł do szopy, odgarnął całe to siano, którym pojazd był przykryty i... zamarł. Junak był cały zardzewiały. Już prawie się załamał, gdy wpadł na genialny pomysł. Wysmaruje go wazeliną... Jak pomyślał tak zrobił, junak świecił się jak psu jaja. W niedziele pojechał do dziewczyny, ona czekała na
niego przed wejściem i mówi:
- Słuchaj Kaziu, pamiętaj o jednej rzeczy, po zjedzeniu obiadu nie wolno Ci się odzywać. Kto pierwszy to zrobi, ten myje wszystkie gary... No taka jest u nas tradycja.
Kaziu myśli: "niech będzie, no problemo, chyba ich porypało, jeżeli myślą, że ja, gość, będę mył te gary".
Weszli do domu, kwiatuszki dla mamusi, dzień dobry, witamy itp. Obiad minął bez problemu, wszystkim smakowało, skończyli jeść i... cisza, nikt się nie odzywa. Ojciec myśli: "co ja się będę odzywał, robiłem na nockę, a teraz miałbym te gary myć. Nigdy w życiu, siedzę cicho". Matka myśli: "nom chyba ich poczesało, jeśli myślą, że się odezwę. Cały dzień gotowałam, a teraz miałabym zmywać. A tam ta patelnia jest tak urypana... Nie ma mowy siedzę cicho". Dziewczyna myśli: "Żeby tylko Kazik się nie odezwał..." Kazik myśli: "Porąbani, przyszedłem w gości i myślą, że będę gary mył???"
Minęła godzina i cisza. Kazik się wkurzył, wziął swoją dziewczynę, położył na stole, zdjął majtki i zerżnął.
Ojciec myśli: "a co mnie to obchodzi, pewnie dyma ją codziennie, ja się tych garów nie chyce".
Matka myśli: "w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni, to mi się słabo robi".
Mija dwie godziny i cisza. Kazik się zdenerwował, wziął matkę, położył na stół i ją zerżnął.
Ojciec myśli: "!#$% mać, przegiął pałę, ale ja to mam w dupie. Całą noc harowałem, a teraz będę garnki mył?"
Dziewczyna myśli: "Grunt, żeby się tylko Kazik nie odezwał".
Mijają trzy godziny i cisza ale... zaczął padać deszcz... Kazik podbiega do okna, patrzy a tam całą wazelinę zmyło mu z Junaka. Załamany myśli:
"Huk, odezwę się."
- Czy macie może wazelinę???
A ojciec na to:
- To ja już może umyję te garnki...

niego przed wejściem i mówi:
- Słuchaj Kaziu, pamiętaj o jednej rzeczy, po zjedzeniu obiadu nie wolno Ci się odzywać. Kto pierwszy to zrobi, ten myje wszystkie gary... No taka jest u nas tradycja.
Kaziu myśli: "niech będzie, no problemo, chyba ich porypało, jeżeli myślą, że ja, gość, będę mył te gary".
Weszli do domu, kwiatuszki dla mamusi, dzień dobry, witamy itp. Obiad minął bez problemu, wszystkim smakowało, skończyli jeść i... cisza, nikt się nie odzywa. Ojciec myśli: "co ja się będę odzywał, robiłem na nockę, a teraz miałbym te gary myć. Nigdy w życiu, siedzę cicho". Matka myśli: "nom chyba ich poczesało, jeśli myślą, że się odezwę. Cały dzień gotowałam, a teraz miałabym zmywać. A tam ta patelnia jest tak urypana... Nie ma mowy siedzę cicho". Dziewczyna myśli: "Żeby tylko Kazik się nie odezwał..." Kazik myśli: "Porąbani, przyszedłem w gości i myślą, że będę gary mył???"
Minęła godzina i cisza. Kazik się wkurzył, wziął swoją dziewczynę, położył na stole, zdjął majtki i zerżnął.
Ojciec myśli: "a co mnie to obchodzi, pewnie dyma ją codziennie, ja się tych garów nie chyce".
Matka myśli: "w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni, to mi się słabo robi".
Mija dwie godziny i cisza. Kazik się zdenerwował, wziął matkę, położył na stół i ją zerżnął.
Ojciec myśli: "!#$% mać, przegiął pałę, ale ja to mam w dupie. Całą noc harowałem, a teraz będę garnki mył?"
Dziewczyna myśli: "Grunt, żeby się tylko Kazik nie odezwał".
Mijają trzy godziny i cisza ale... zaczął padać deszcz... Kazik podbiega do okna, patrzy a tam całą wazelinę zmyło mu z Junaka. Załamany myśli:
"Huk, odezwę się."
- Czy macie może wazelinę???
A ojciec na to:
- To ja już może umyję te garnki...

Wraca dresiarz z Paryża i opowiada swojej żonie, co tam widział:
- Wiesz, Zocha, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo... ochujeć można! Patrzę przed siebie... O rzesz kurde mać! Patrzę na prawo... O ja cię pierdolę...
Zocha zaczyna płakać... Dres pyta:
- Zocha, co Ci sie stało?
Ta odpowiada:
- O Boże, jak tam musi być pięknie.
- Wiesz, Zocha, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo... ochujeć można! Patrzę przed siebie... O rzesz kurde mać! Patrzę na prawo... O ja cię pierdolę...
Zocha zaczyna płakać... Dres pyta:
- Zocha, co Ci sie stało?
Ta odpowiada:
- O Boże, jak tam musi być pięknie.
Grandzik 5.7 V8 Hemi Overland - One Life Live It
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
Marynarz opowiada w knajpie wrażenia z ostatniego rejsu:
- Wypłynęliśmy, kurw@, z portu. Sztorm, kurw@, jak diabli! Ale nasz kapitan, kurw@, to dzielny chłop! Wkrótce zawinęliśmy, kurw@, do portu, to ja, kurw@, myślę: trzeba się, kurw@ napić do h.uj@ i zabawić. Idę, kurw@, do knajpy, siadam, kurw@, przy barze, a tu, kurw@, przysiada się do mnie ta... no... kobieta lekkich obyczajów.
Żona pyta męża:
- Czy wyglądam pięknie?
- No.
Zadowolona żona odchodzi, a mąż mówi do siebie:
- Ona chyba nie rozumie mojego angielskiego.
Mówi kobieta do męża:
- Cały dzień surfujesz po necie, daj mi trochę.
- A czy ja Ci wyrywam gąbkę, gdy Ty myjesz naczynia?
Żona mówi do męża czytającego w pokoju gazetę:
- Skocz do sklepu i kup pół litra oleju.
Po jakimś czasie mąż wraca i mówi:
- Na pół litra starczyło, ale na olej już nie.
- Wypłynęliśmy, kurw@, z portu. Sztorm, kurw@, jak diabli! Ale nasz kapitan, kurw@, to dzielny chłop! Wkrótce zawinęliśmy, kurw@, do portu, to ja, kurw@, myślę: trzeba się, kurw@ napić do h.uj@ i zabawić. Idę, kurw@, do knajpy, siadam, kurw@, przy barze, a tu, kurw@, przysiada się do mnie ta... no... kobieta lekkich obyczajów.
Żona pyta męża:
- Czy wyglądam pięknie?
- No.
Zadowolona żona odchodzi, a mąż mówi do siebie:
- Ona chyba nie rozumie mojego angielskiego.
Mówi kobieta do męża:
- Cały dzień surfujesz po necie, daj mi trochę.
- A czy ja Ci wyrywam gąbkę, gdy Ty myjesz naczynia?
Żona mówi do męża czytającego w pokoju gazetę:
- Skocz do sklepu i kup pół litra oleju.
Po jakimś czasie mąż wraca i mówi:
- Na pół litra starczyło, ale na olej już nie.
Grandzik 5.7 V8 Hemi Overland - One Life Live It
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
Dwaj kumple spotykają się w barze:
- Stary, na parkingu stoi mój samochód, a w środku nimfomanka tak napalona, że już nie mam sił z nią baraszkować. Światło w moim samochodzie nie działa, więc idź tam, ona nawet nie pozna, że to kto inny, a Ty sobie poużywasz.
Kolega posłuchał jego rady, poszedł do samochodu i rzeczywiście - po paru minutach baraszkował w najlepsze z tajemniczą nimfomanką na tylnym siedzeniu samochodu. Nagle rozległo się energiczne pukanie w szybę. Policjant świecąc latarką do środka wozu upomniał kochanków:
- Czy wiedzą państwu, że nie wolno tego robić w miejscu publicznym?!
- Panie władzo, ale to moja żona - odpowiedział facet.
- Ach, to co innego. Przepraszam, nie wiedziałem - odrzekł policjant.
- Prawdę mówiąc ja też nie, dopóki pan nie zaświecił.
- Stary, na parkingu stoi mój samochód, a w środku nimfomanka tak napalona, że już nie mam sił z nią baraszkować. Światło w moim samochodzie nie działa, więc idź tam, ona nawet nie pozna, że to kto inny, a Ty sobie poużywasz.
Kolega posłuchał jego rady, poszedł do samochodu i rzeczywiście - po paru minutach baraszkował w najlepsze z tajemniczą nimfomanką na tylnym siedzeniu samochodu. Nagle rozległo się energiczne pukanie w szybę. Policjant świecąc latarką do środka wozu upomniał kochanków:
- Czy wiedzą państwu, że nie wolno tego robić w miejscu publicznym?!
- Panie władzo, ale to moja żona - odpowiedział facet.
- Ach, to co innego. Przepraszam, nie wiedziałem - odrzekł policjant.
- Prawdę mówiąc ja też nie, dopóki pan nie zaświecił.
Grandzik 5.7 V8 Hemi Overland - One Life Live It
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
NIE KRADNIJ - władza nie lubi konkurencji
- seba4x4
-
- Posty: 4046
- Rejestracja: wt mar 14, 2006 12:08 pm
- Lokalizacja: PCH/PWA/POB, nad Notecią i Wełną;)
- Kontaktowanie:
Małżeństwo było na wakacjach w Pakistanie. Poszli na targ, aby kupić kilka pamiątek, które mogliby wręczyć znajomym. Zaszli w dziwna uliczkę gdzie był tylko jeden mały sklepik z sandałami. Już mieli zawrócić, gdy ze sklepu dobiegł ich głos:
- Hej, wy! Zagraniczni! Wejdźcie do mojego sklepiku!
Weszli do środka. Tam w ukłonach przywitał ich mały człowieczek i powiedział:
- Mam dla was specjalne sandały, które maja magiczna moc. Sprawiają, ze jesteś tak dziki w łóżku, jak spragniony wielbłąd na pustyni.
Zona natychmiast zapragnęła kupić te sandały, jednak mąż zrobił sie bardzo sceptyczny. Uważał, ze nie potrzebuje takich sandałów, a poza tym nie wierzył w ich moc. Zapytał wiec sklepikarza:
- Jak to możliwe, ze sandały mogą mieć tak wielka moc?
- Po prostu je przymierz. Sandały ci to udowodnia - odpowiedział sklepikarz.
Nie chciał ich przymierzał, ale po naleganiach żony, zgodził sie.
Ledwie wsunął swoje stopy w sandały, natychmiast poczuł silne podniecenie. W oczach pojawił mu sie
błysk pożądania i poczuł coś czego nie czul od lat - wielką i brutalną potęgę seksu. W mgnieniu oka złapał sklepikarza, brutalnie zmusił go do skłonu, oparł o stolik, ściągnął mu spodnie i zaczął sobie na nim używać. Sklepikarz zaczął krzyczeć tak przeraźliwie, jak jeszcze nikt nigdy nie krzyczał:
- Stój! Stój! Zalożyłeś lewy na prawy!
- Hej, wy! Zagraniczni! Wejdźcie do mojego sklepiku!
Weszli do środka. Tam w ukłonach przywitał ich mały człowieczek i powiedział:
- Mam dla was specjalne sandały, które maja magiczna moc. Sprawiają, ze jesteś tak dziki w łóżku, jak spragniony wielbłąd na pustyni.
Zona natychmiast zapragnęła kupić te sandały, jednak mąż zrobił sie bardzo sceptyczny. Uważał, ze nie potrzebuje takich sandałów, a poza tym nie wierzył w ich moc. Zapytał wiec sklepikarza:
- Jak to możliwe, ze sandały mogą mieć tak wielka moc?
- Po prostu je przymierz. Sandały ci to udowodnia - odpowiedział sklepikarz.
Nie chciał ich przymierzał, ale po naleganiach żony, zgodził sie.
Ledwie wsunął swoje stopy w sandały, natychmiast poczuł silne podniecenie. W oczach pojawił mu sie
błysk pożądania i poczuł coś czego nie czul od lat - wielką i brutalną potęgę seksu. W mgnieniu oka złapał sklepikarza, brutalnie zmusił go do skłonu, oparł o stolik, ściągnął mu spodnie i zaczął sobie na nim używać. Sklepikarz zaczął krzyczeć tak przeraźliwie, jak jeszcze nikt nigdy nie krzyczał:
- Stój! Stój! Zalożyłeś lewy na prawy!
Pałac króla Francji, Ludwika XV. Trwa remont generalny. Ludwik i jego żona oraz nadworny architekt decydują, jaki kolor ma mieć sufit w królewskiej sypialni. Ludwik chce niebiesko-fioletowy, a królowa - różowo-biały. Nie ma szans na kompromis.
Król się wkurwi*ł i zwraca się do architekta:
- Pańskie zdanie, jako spacjalisty będzie decydujące - mówi Ludwik XV. – Jakim kolorem pomalować sufit?
- Królu - odpowiada dizajner. - Królowej kolor powinien być na suficie, gdyż ona częściej będzie nań spozierać.
- Monsieur... – mruczy król. - Może i jest pan dobrym architektem, ale Francuz z pana - chujow*y!
Król się wkurwi*ł i zwraca się do architekta:
- Pańskie zdanie, jako spacjalisty będzie decydujące - mówi Ludwik XV. – Jakim kolorem pomalować sufit?
- Królu - odpowiada dizajner. - Królowej kolor powinien być na suficie, gdyż ona częściej będzie nań spozierać.
- Monsieur... – mruczy król. - Może i jest pan dobrym architektem, ale Francuz z pana - chujow*y!
Jeśli w autobusie komunikacji miejskiej uszczypniesz za tyłek kobietę, to:
- z prawdopodobieństwem 9% odwróci się i da ci po pysku,
- z prawdopodobieństwem 65% odwróci się i spyta: "och*jałeś?",
- z prawdopodobieństwem 25% nie zareaguje,
- z prawdopodobieństwem 1 % zostanie twoją żoną.
Krótko mówiąc - prawdopodobieństwo niewielkie, jednak lepiej nie ryzykować.
- z prawdopodobieństwem 9% odwróci się i da ci po pysku,
- z prawdopodobieństwem 65% odwróci się i spyta: "och*jałeś?",
- z prawdopodobieństwem 25% nie zareaguje,
- z prawdopodobieństwem 1 % zostanie twoją żoną.
Krótko mówiąc - prawdopodobieństwo niewielkie, jednak lepiej nie ryzykować.
- Gerappa
- Posty: 397
- Rejestracja: ndz lip 01, 2007 11:09 am
- Lokalizacja: Śląsk, chwilowo brak konkretnego namiaru... tu i tam, od Ameryki po Pekin
- Kontaktowanie:
Pewien gość chciał polować na białe niedźwiedzie, kupił sobie giwerę oraz cały osprzęt i wybrał się na Alaskę. Chodzi po tej Alasce, patrzy, coś się w krzakach poruszało wypalił w te krzaki, idzie zobaczyć co upolował, a tu nagle nadszedł niedźwiedź i mówi:
- Słuchaj, stary, tu jest ciężkie prawo alaskańskie, kto nie trafi zwierzaka musi ciągnąć druta
Gość się wkurzył, ale co było począć - zrobił niedźwiedziowi laskę, ale przysiągł że w następny sezon kupi sobie lepszy sprzęt i tego niedźwiedzia upoluje, no ale sprawa powtórzyła się i tak kilka razy. Aż pewnego razu gdy znowu mu się nie udało ustrzelić niedźwiedzia, ten podszedł do niego i powiedział:
- Wiesz co, stary, ty tu chyba nie przyjeżdżasz polować
- Słuchaj, stary, tu jest ciężkie prawo alaskańskie, kto nie trafi zwierzaka musi ciągnąć druta
Gość się wkurzył, ale co było począć - zrobił niedźwiedziowi laskę, ale przysiągł że w następny sezon kupi sobie lepszy sprzęt i tego niedźwiedzia upoluje, no ale sprawa powtórzyła się i tak kilka razy. Aż pewnego razu gdy znowu mu się nie udało ustrzelić niedźwiedzia, ten podszedł do niego i powiedział:
- Wiesz co, stary, ty tu chyba nie przyjeżdżasz polować
- Gerappa
- Posty: 397
- Rejestracja: ndz lip 01, 2007 11:09 am
- Lokalizacja: Śląsk, chwilowo brak konkretnego namiaru... tu i tam, od Ameryki po Pekin
- Kontaktowanie:
Pamiętnik przedszkolaka
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...
...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta...
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć \"mamatijakupaja\". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się ..... w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt...
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia \"proszę pana Klapidupy\". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...
,Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem \"zjedz swojego jeża\" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent...
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...

...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...
...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta...
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć \"mamatijakupaja\". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się ..... w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt...
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia \"proszę pana Klapidupy\". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...
,Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem \"zjedz swojego jeża\" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent...
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...

Podążając za prostą radą, którą przeczytałem w gazecie " (...)Sposób, aby osiągnąć spokój wewnętrzny - to dokończyć wszystkie rzeczy, które zacząłeś..." ...
Wiec rozejrzałem się po domu, aby znaleźć rzeczy, które zacząłem i nie dokończyłem...
I tak, zanim wyszedłem z domu dziś rano skończyłem:
- butelkę czerwonego wina,
- butelkę białego,
- Baileysa,
- Black & White,
- Wild Turkey,
- Absoluta,
- trochę walium,
- niedopalonego jointa,
- resztę tortu orzechowego i pudełko czekoladek.
...
Nie macie pojęcia, jak zajebiście się teraz czuję

Wiec rozejrzałem się po domu, aby znaleźć rzeczy, które zacząłem i nie dokończyłem...
I tak, zanim wyszedłem z domu dziś rano skończyłem:
- butelkę czerwonego wina,
- butelkę białego,
- Baileysa,
- Black & White,
- Wild Turkey,
- Absoluta,
- trochę walium,
- niedopalonego jointa,
- resztę tortu orzechowego i pudełko czekoladek.
...
Nie macie pojęcia, jak zajebiście się teraz czuję


Disco TD5 '01 +lift [jego]
SALLAAA [jej]
SALLAAA [jej]
Na 1/2 roku przed egzaminem student wziął się do nauki.
Nagle słyszy, jak mu intuicja podpowiada: "Nie ucz się, na egzaminie wyciągniesz łatwe pytania, na pewno zdasz....idź na imprezę"
No to poszedł na imprezę.
Ale na miesiąc przed egzaminem znowu wziął się do nauki, ale znowu słyszy, jak mu intuicja podpowiada: " Nie ucz się ..idź na imprezę"
No to znowu poszedł na imprezę.
Na dzień przed egzaminem to samo.
Trochę zmęczony idzie na egzamin, wyciąga pytania i ...
I mówi do siebie: o k...a mać
A intuicja na to: o ja p...dolę
!! 
Nagle słyszy, jak mu intuicja podpowiada: "Nie ucz się, na egzaminie wyciągniesz łatwe pytania, na pewno zdasz....idź na imprezę"
No to poszedł na imprezę.
Ale na miesiąc przed egzaminem znowu wziął się do nauki, ale znowu słyszy, jak mu intuicja podpowiada: " Nie ucz się ..idź na imprezę"
No to znowu poszedł na imprezę.
Na dzień przed egzaminem to samo.
Trochę zmęczony idzie na egzamin, wyciąga pytania i ...



I mówi do siebie: o k...a mać

A intuicja na to: o ja p...dolę


VW T4 syncro, 2.4D, long 

- seba4x4
-
- Posty: 4046
- Rejestracja: wt mar 14, 2006 12:08 pm
- Lokalizacja: PCH/PWA/POB, nad Notecią i Wełną;)
- Kontaktowanie:
Stoją trzy panie lekkich obyczajów przy drodze, gdy zobaczyły zbliżający się policyjny radiowóz postanowiły schować się do worków leżących przy drodze. Patrol policyjny widząc trzy worki leżące przy drodze, policjanci wychodzą, kopią pierwszy worek, na to schowana w środku brunetka:
Miauuuu.
Kopią drugi worek, na to schowana w środku szatynka:
Hau, hau
Kopią trzeci worek, na to schowana w środku blondynka:
Ziemniaki.................
Miauuuu.
Kopią drugi worek, na to schowana w środku szatynka:
Hau, hau
Kopią trzeci worek, na to schowana w środku blondynka:
Ziemniaki.................

- czarny bielsko
-
- Posty: 10703
- Rejestracja: ndz lut 08, 2004 12:56 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontaktowanie:
Punktacja żonatego faceta
Dla wszystkich facetów, którzy się ożenili i nie mogą się połapać, dlaczego wszystko się zmienia tak szybko i dla tych, którzy dopiero o tym myślą i chcieliby wiedzieć więcej zanim zapadnie klamka. W świecie romansów wszystko wygląda wręcz idyllicznie, ale małżeństwo rządzi się własnymi prawami, a jednym szczególnie: Uczyń ją szczęśliwą. Zresztą ona cię ocenia. Zrób coś co się jej spodoba - dostajesz punkt, zrób coś co się jej nie podoba - punkty tracisz, niestety nie dostajesz punktów gdy zrobisz coś czego ona oczekuje (np. wyrzucenie śmieci) - niestety, takie są reguły gry...
Oto przewodnik po punktacji:
1. Zwykłe obowiązki
- ścielisz łóżko +1p.
- ścielisz łóżko ale zapominasz o ozdobnych poduszkach 0p.
- pod kołdrą jest wymięte prześcieradło -1p.
- wychodzisz z domu żeby kupić jej extra chłonne podpaski z potrójnymi skrzydełkami +5p.
- ale wracasz z piwem -5p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki 0p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki i nic nie znajdujesz 0p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki i dostrzegasz coś +1p.
- nokautujesz to coś wielkim żelazkiem +5p.
- to coś to jej ojciec -10p.
2. Zachowania społeczne:
- nie odstępujesz jej na krok podczas bankietu 0p.
- dotrzymujesz jej towarzystwa przez chwilę, lecz potem odchodzisz na bok odświeżyć znajomość ze studiów -2p.
- znajomość ma na imię Weronika -4p.
- jest tancerką w klubie nocnym -6p.
- i ma wspaniałe implanty -15p.
3. Jej urodziny:
- zabierasz ją na obiad 0p.
- zabierasz ją na obiad i to nie jest klub dla kibiców piłkarskich +2.
- no dobra, to jest klub dla kiboli -2p.
- to klub dla kiboli a wszystko co możecie zamówić to hamburger -3p.
- to klub dla kiboli, wszystko co możecie zamówić to hamburger a twoja twarz jest pomalowana barwami twojej ukochanej drużyny -10p.
4. Wyjście z kumplem:
- wychodzisz wieczorem z kumplem -5p.
- kumpel jest szczęśliwy w małżeństwie -4p.
- lub straszliwie samotny -7p.
- jeździ Mustangiem i rwie laski nałogowo -10p.
- a rejestracja jego auta to GR18 BED -15p.
5. Rozrywka:
- zabierasz ją do kina +2p.
- zabierasz ją na film który uwielbia +4p.
- zabierasz ją na film którego nienawidzisz +6p.
- zabierasz ją na film który ci się podoba -2p.
- zatytułowany " Martwy glina III" -5p.
- zawierający sceny z cyborgami uprawiającymi seks -9p.
- okłamałeś ja mówiąc, że to będzie zagraniczny film o sierotach -15p.
6. Anatomia:
- wyhodowałeś sobie duży, łatwo zauważalny brzuszek -15p.
- lecz ostro zabierasz się za ćwiczenia aby go zrzucić +10p.
- nie ćwiczysz lecz poszerzasz swoje dżinsy i kupujesz workowate koszule hawajskie -30p.
- mówisz: pi****le to, ty masz wiekszy -800 p.
7. Ważne pytania:
- ona pyta : czy wyglądam według ciebie grubo? -5p.
- wahasz się co odpowiedzieć -10p.
- pytasz się: w którym miejscu? -35p.
8. Dyskusje:
- kiedy ona chce omówic jakiś problem, słuchasz jej z wyraźnym zainteresowaniem 0p.
- kiedy ona chce coś powiedzieć, słuchasz jej ponad 30 min. +5p.
- kiedy ona chce coś powiedzieć, słuchasz jej ponad 30 min nie patrząc na TV +10p.
- ona zdaje sobie sprawe, że jest tak ponieważ znudzony dawno zdążyłeś zasnąć -25p.
Dla wszystkich facetów, którzy się ożenili i nie mogą się połapać, dlaczego wszystko się zmienia tak szybko i dla tych, którzy dopiero o tym myślą i chcieliby wiedzieć więcej zanim zapadnie klamka. W świecie romansów wszystko wygląda wręcz idyllicznie, ale małżeństwo rządzi się własnymi prawami, a jednym szczególnie: Uczyń ją szczęśliwą. Zresztą ona cię ocenia. Zrób coś co się jej spodoba - dostajesz punkt, zrób coś co się jej nie podoba - punkty tracisz, niestety nie dostajesz punktów gdy zrobisz coś czego ona oczekuje (np. wyrzucenie śmieci) - niestety, takie są reguły gry...
Oto przewodnik po punktacji:
1. Zwykłe obowiązki
- ścielisz łóżko +1p.
- ścielisz łóżko ale zapominasz o ozdobnych poduszkach 0p.
- pod kołdrą jest wymięte prześcieradło -1p.
- wychodzisz z domu żeby kupić jej extra chłonne podpaski z potrójnymi skrzydełkami +5p.
- ale wracasz z piwem -5p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki 0p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki i nic nie znajdujesz 0p.
- sprawdzasz w nocy podejrzane dźwięki i dostrzegasz coś +1p.
- nokautujesz to coś wielkim żelazkiem +5p.
- to coś to jej ojciec -10p.
2. Zachowania społeczne:
- nie odstępujesz jej na krok podczas bankietu 0p.
- dotrzymujesz jej towarzystwa przez chwilę, lecz potem odchodzisz na bok odświeżyć znajomość ze studiów -2p.
- znajomość ma na imię Weronika -4p.
- jest tancerką w klubie nocnym -6p.
- i ma wspaniałe implanty -15p.
3. Jej urodziny:
- zabierasz ją na obiad 0p.
- zabierasz ją na obiad i to nie jest klub dla kibiców piłkarskich +2.
- no dobra, to jest klub dla kiboli -2p.
- to klub dla kiboli a wszystko co możecie zamówić to hamburger -3p.
- to klub dla kiboli, wszystko co możecie zamówić to hamburger a twoja twarz jest pomalowana barwami twojej ukochanej drużyny -10p.
4. Wyjście z kumplem:
- wychodzisz wieczorem z kumplem -5p.
- kumpel jest szczęśliwy w małżeństwie -4p.
- lub straszliwie samotny -7p.
- jeździ Mustangiem i rwie laski nałogowo -10p.
- a rejestracja jego auta to GR18 BED -15p.
5. Rozrywka:
- zabierasz ją do kina +2p.
- zabierasz ją na film który uwielbia +4p.
- zabierasz ją na film którego nienawidzisz +6p.
- zabierasz ją na film który ci się podoba -2p.
- zatytułowany " Martwy glina III" -5p.
- zawierający sceny z cyborgami uprawiającymi seks -9p.
- okłamałeś ja mówiąc, że to będzie zagraniczny film o sierotach -15p.
6. Anatomia:
- wyhodowałeś sobie duży, łatwo zauważalny brzuszek -15p.
- lecz ostro zabierasz się za ćwiczenia aby go zrzucić +10p.
- nie ćwiczysz lecz poszerzasz swoje dżinsy i kupujesz workowate koszule hawajskie -30p.
- mówisz: pi****le to, ty masz wiekszy -800 p.
7. Ważne pytania:
- ona pyta : czy wyglądam według ciebie grubo? -5p.
- wahasz się co odpowiedzieć -10p.
- pytasz się: w którym miejscu? -35p.
8. Dyskusje:
- kiedy ona chce omówic jakiś problem, słuchasz jej z wyraźnym zainteresowaniem 0p.
- kiedy ona chce coś powiedzieć, słuchasz jej ponad 30 min. +5p.
- kiedy ona chce coś powiedzieć, słuchasz jej ponad 30 min nie patrząc na TV +10p.
- ona zdaje sobie sprawe, że jest tak ponieważ znudzony dawno zdążyłeś zasnąć -25p.
Jest Navara D40 lekko dłubnięta...
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
> Ktoś zapukał do burdelu. Burdel-mama otworzyła drzwi i zobaczyła
> schludnego, dobrze ubranego mężczyznę w średnim wieku.
> - W czym mogę pomóc? - spytała.
> - Chcę się widzieć z Natalką - odparł gość.
> - Proszę pana, Natalka jest jedną z najdroższych panienek. Może jakaś
> inna...
> - Nie! Muszę zobaczyć Natalkę! - zażądał gość.
> Natalka podeszła do niego i powiadomiła, że bierze 1000 dolarów za
> wizytę. Mężczyzna bez wahania sięgnał do kieszeni i podał jej dziesięć
> studolarowych banknotów. Oboje poszli do pokoju na górę, na godzinkę...
> Następnej nocy przyszedł znowu i znów zażądał Natalki. Natalka wyjaśniła
> mu, że bardzo rzadko zdarza się tutaj, żeby ktoś wracał drugą noc z rzędu
> i że nie może dać mu zniżki. Stawka pozostała ta sama: 1000 dolarów.
> Mężczyzna znowu wręczył jej gotówkę i znowu poszli na pięterko...
> Kiedy przyszedł następnej nocy, nikt nie mógł w to uwierzyć.
> Ponownie wręczył Natalce tysiąc dolarów gotówką i znowu poszli na
> pięterko...
> Kiedy minęła godzina, Natalka spytała go:
> - Skąd jesteś? Nikt wcześniej nie żądał moich usług trzy noce z rzędu...
> - Z Filadelfii - odpowiedział mężczyzna.
> - Naprawdę!? Mam tam rodzinę - odrzekła.
> - Tak, wiem - odparł mężczyzna - Twój ojciec umarł, a ja jestem
> adwokatem twojej siostry. Prosiła mnie, żebym Ci przekazał twoje 3000
> dolarów spadku.....
>
>
> MORAŁ Z TEJ HISTORYJKI:
>
> Trzy rzeczy są w życiu pewne:
> * 1. Śmierć
> * 2. Podatki
> * 3. I to, że adwokat Cię wydyma....
> schludnego, dobrze ubranego mężczyznę w średnim wieku.
> - W czym mogę pomóc? - spytała.
> - Chcę się widzieć z Natalką - odparł gość.
> - Proszę pana, Natalka jest jedną z najdroższych panienek. Może jakaś
> inna...
> - Nie! Muszę zobaczyć Natalkę! - zażądał gość.
> Natalka podeszła do niego i powiadomiła, że bierze 1000 dolarów za
> wizytę. Mężczyzna bez wahania sięgnał do kieszeni i podał jej dziesięć
> studolarowych banknotów. Oboje poszli do pokoju na górę, na godzinkę...
> Następnej nocy przyszedł znowu i znów zażądał Natalki. Natalka wyjaśniła
> mu, że bardzo rzadko zdarza się tutaj, żeby ktoś wracał drugą noc z rzędu
> i że nie może dać mu zniżki. Stawka pozostała ta sama: 1000 dolarów.
> Mężczyzna znowu wręczył jej gotówkę i znowu poszli na pięterko...
> Kiedy przyszedł następnej nocy, nikt nie mógł w to uwierzyć.
> Ponownie wręczył Natalce tysiąc dolarów gotówką i znowu poszli na
> pięterko...
> Kiedy minęła godzina, Natalka spytała go:
> - Skąd jesteś? Nikt wcześniej nie żądał moich usług trzy noce z rzędu...
> - Z Filadelfii - odpowiedział mężczyzna.
> - Naprawdę!? Mam tam rodzinę - odrzekła.
> - Tak, wiem - odparł mężczyzna - Twój ojciec umarł, a ja jestem
> adwokatem twojej siostry. Prosiła mnie, żebym Ci przekazał twoje 3000
> dolarów spadku.....
>
>
> MORAŁ Z TEJ HISTORYJKI:
>
> Trzy rzeczy są w życiu pewne:
> * 1. Śmierć
> * 2. Podatki
> * 3. I to, że adwokat Cię wydyma....
Jest tylko cienka czerwona linia między rozsądkiem, a szaleństwem
Jeep
Chevy Suburban
Jeep
Chevy Suburban
Mecz Austria-Polska.
W 3min Smolarek strzałem głową zdobywa pierwszą bramkę, w 23min efektownym uderzeniem zza pola karnego popisuje się Krzynówek i jest 2-0
Minuta 34 i znów Krzynówek
Tym razem piękny strzał z woleja z rogu pola karnego Austryjaków kończy się branką
Jest 3-0 
I nagle słyszysz głos:
- marchewkę kupiłeś
Pytam się czy kupiłeś marchewkę 

W 3min Smolarek strzałem głową zdobywa pierwszą bramkę, w 23min efektownym uderzeniem zza pola karnego popisuje się Krzynówek i jest 2-0




I nagle słyszysz głos:
- marchewkę kupiłeś



Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość