bazylisek pisze: ↑czw lis 03, 2022 9:30 pm
Halo! Dawno nie było nic o wpływie na uwodnienie siedliska na forumie...
Duży temat, dotkniemy lekko. Ludzie na tym habilitacje stawiają.
W naszym wspaniałym i jakże wyjątkowym klimacie prawidłowo powinniśmy wyróżniać sześć pór roku. Zimę (mróz, śnieg, odwilże lekkie i ponownie mróz i śnieg), przedwiośnie (więcej odwilży, ale jeszcze mróz i śnieg i coraz więcej odwilży), wiosnę (ciepło, bez mrozu i śniegu za to z opadami, późną wiosną burze, nawałnice, słońce, coraz cieplej, przyroda startuje, ale do maja przymrozki się trafiają), lato (ciepło, momentami upalnie, ale bez przesady, w lipcu burzowo i deszczowo - to wtedy wszyscy jadą nad morze, sierpień i wrzesień bardziej suche, z długimi okresami ciepła i załamaniami pogody), jesień (złota polska jesień czyli słonecznie, ciepło, z nocnymi chłodami i mgłami radiacyjnymi, mogą pojawiać się przygruntowe przymrozki), przedzimie (tradycyjny listopad, mokry, zimny, z epizodami zimowymi i po nich odwilżą, ale raczej na buro). Z tego wynika profil hydrologiczny roku, który w skrócie wygląda tak, że wodę z zimy i wiosny trzeba przetrzymać do przedzimia, żeby jej nie brakowało. Ostatnio się wszystko popsuło i brakuje, w dużej mierze przez brak zimy.
Jako magazyny wody w przyrodzie służą najlepiej doliny rzek nizinnych i wyżowych, torfowiska, obszary bagienne i bezodpływowe niecki w terenie, które zbierają wodę z otoczenia, a potem ona powolutku wsiąka i zasila wody gruntowe, podskórne, podziemne...
Wspólną cechą tych wszystkich obszarów jest odpowiednia struktura roślinności, która przez setki czy tysiące lat utworzyła najskuteczniejszy magazyn wody czyli torfowisko. Zarówno torfowiska niskie (czyli zasilane przede wszystkim przez wodę spływającą z otoczenia lub wpływającą w postaci cieku), wysokie (zasilane przez wody opadowe i magazynujące te wody) jak i przejściowe (zasilane z dołu i z góry) są ogólnie do siebie podobne jeśli chodzi o zasadę działania. Warstwa torfu, wytworzona z pozostałości roślin - mchów, turzyc i innych wodolubnych gatunków, działa na zasadzie gąbki. Tak samo działają np. niektóre mchy, gromadząc ogromne ilości wody w swoich tkankach i w strukturze całego organizmu. Ta woda jest potem odparowywana, wsiąka w podłoże i zasila całość ekosystemu. W takim przypadku najważniejszą rzeczą jest nie dopuścić do przesuszenia takiego torfowiska. Rośliny, które je budują są na to wrażliwe i szybko wymierają przy braku wody. Torf, który jest bardzo żyzny i wydaje się doskonałym podłożem do uprawy prawie wszystkiego, po wysuszeniu już taki nie jest, za to paskudnie się pyli, skorupieje i nic na nim nie chce dobrze rosnąć. Poza tym, martwe torfowisko (czyli odwodnione na tyle, że te budujące je mchy i inne roślinki wyzdychały) wcale nie jest takie żyzne, zwykle jest zakwaszone i pod uprawy słabe. Bardzo szybko się wyjaławia. Największe zniszczenia torfowisk w naszym kraju i okolicach datuje się na lata 60 i 70 XX w. gdy przodująca socjalistyczna gospodarka rolna zapragnęła wykorzystać ten nieskończony potencjał do uprawy łąk do skarmiania bydła. Zmeliorowano zyliony hektarów najcenniejszych obszarów (wśród nich np. Krowie Bagno na Polesiu, wcześniej największe torfowisko w tym obszarze), kopano w dolinach Biebrzy, Narwi, Noteci, Neru i mnóstwa większych i mniejszych rzek. Krowie Bagno o walorach przyrodniczych takich samych lub wyższych niż Poleski Park Narodowy - szlag trafił. Obecnie to w większości łąki, tylko takie sobie. Biebrzański Park Narodowy wciąż boryka się z pokłosiem tych akcji i będzie się borykał zawsze. Reszta terenów też ma słabo. Problem polega na tym, że torfowisko zachowuje swoje cechy wyłącznie dzięki konkretnym zespołom roślin, które na nim rosną. One magazynują wodę, tworzą torf, stanowią miejsce życia i żerowania wielu gatunków zwierząt od mikroorganizmów, przez bezkręgowce, ptaki i ssaki. Nadmiar wody (ciągłe duże uwodnienie gruntu i woda stagnująca czyli stojąca na powierzchni ziemi) zapobiega wzrostowi gatunków takich jak drzewa, czy krzewy. Większość roślin bardzo źle się czuje mając korzenie w warunkach beztlenowych (czyli w wodzie, bo wymiana gazowa z wodą jest na tyle słaba, że to w zasadzie warunki beztlenowe). Gatunki torfotwórcze są w stanie rosnąć cały czas w takich warunkach, są też rośliny (jak choćby olsza, jesion, niektóre gatunki traw i masa innych), które tolerują krótkotrwałe zalewanie bryły korzeniowej i potrafią przetrwać np. wiosenne wezbranie rzeki trwające miesiąc - dwa. To siedlisko łąk zalewowych, zmiennowilgotnych (wiosną pod wodą, jesienią sucho), a jeśli chodzi o las - np. ols kępkowo dolinkowy, który jest przefantastycznym terenem żeby się zgubić w nocy, co wspominam do tej pory. W ogóle siedliska podmokłe są fascynujące ze względu na bogactwo gatunków i roślin i zwierząt.
A co w innych miejscach, gdzie jest bardziej sucho...
Rośliny z reguły mają bardzo dobry wpływ na glebę - stabilizują ją korzeniami, zapobiegają erozji wiatrowej i wodnej, zacieniają ograniczając parowanie, ale też same pobierają wodę i poprzez mechanizm transpiracji odparowują ją do atmosfery. Ograniczają dostęp energii słonecznej do gruntu (roślina fotosyntetyzuje, więc przerabia część energii na chemiczne wiązania w cząsteczkach cukrów i innych związków, część światła odbija, część jest zużywana na ciepło parowania wody). Poza nielicznymi przypadkami utrzymanie odpowiedniej pokrywy roślinnej jest korzystne i dąży się do niego. Te nieliczne przypadki dotyczą albo rolnictwa (gdzie rośliny inne niż uprawiane konkurują z uprawianymi o wodę i składniki pokarmowe i rolnik chce ich nie mieć) albo specyficzne siedliska pozbawione roślin (jak np. słone bagna naturalnie nie pokryte przez roślinność wyższą, a jedynie przez mikroorganizmy bytujące w błocie). W rolnictwie konwencjonalnym stosuje się herbicydy (totalne, czyli takie, które niszczą wszystkie rośliny, albo selektywne, które niszczą np. rośliny dwuliścienne a nie szkodzą jednoliściennym - trawom czyli zbożu), w innych - używa się maszyn pielących lub ręcznie usuwa chwasty. Do tych niecek w błocie bardzo dobrze się sprawdził wypas świń i kaczek. Wygląda co ciekawie, bo taki wielki plac błota jest orany świniami, które wyżerają korzonki, roślinki, robaczki i całą resztę, a kaczki chlapią się w błocie i skubią zielone. Kaczka spośród wszystkich zwierząt wypasanych ścina ruń najniżej (najbliżej ziemi), więc do tego nadaje się świetnie.
W zależności od wielkości rośliny i budowy jej układu korzeniowego (co jest cechą gatunkową, pochodną wielkości, warunków lokalnych i cechą osobniczą), rośliny pobierają wodę z różnej głębokości i różnego obszaru. To jest jedna z najważniejszych cech przystosowania do środowiska, a z drugiej strony zmiany środowiska wpływają na ubytek niektórych gatunków i możliwość wejścia na dany teren innych (inwazyjnych na tym obszarze). Oczywiście miesza się w to człowiek, który gospodarując formuje siedlisko, a potem ze względu na ekonomię zmienia podejście i ekosystem zostaje w dupie. Tak było z tymi torfowiskami co to je chcieli przerobić na łąki. Jak obszar nie był zmeliorowany, to całkiem nieźle sobie radził z corocznymi wylewami rzek, zalewaniem całego terenu, co zapobiegało sukcesji np. drzew. Ludzie co najwyżej wypasali ekstensywnie było na bardziej suchych płatach (tak jak nad Biebrzą, gdzie koło Burzyna był bród lub krowy przewożono na łodziach na drugi brzeg i na odrobinę wyższych płatach łąk wypasano), a same torfowiska były czasem ręcznie koszone na siano, poza tym zbierano tam zioła, owoce i topiono nielubianych sąsiadów. Po melioracjach ubyło wody, rośliny torfowiskowe nie miały już dobrych warunków, a gdy tylko dało się na taki teren (jak Krowie Bagno) wjechać ciągnikami, wjechano ciągnikami, zaorano, nawieziono miejscami gnoju, zasiano łąkę i koszono 2-3 x w roku, bo pięknie rosła. Jeszcze jakieś 10-15 lat rosła i przestała, bo murszenie torfu zrobiło swoje. Niemniej, jak nie było wody to np. drzewa mogły się już rozwijać, ale drzewa nie lubią być koszone, więc im słabo szło na tych intensywnych łąkach. A potem padły PGRy. Wody nie było, bo melioracje (teoretycznie - nawadniająco-odwadniające, w praktyce zdaje się jeszcze ekipy budujące zastawki na rowach zabierały z sobą cenne, stalowe zasuwy, więc woda uciekała). Koszenia nie było, bo nikomu się nie opłacało. Zrobiły się krzaki, potem las. Jak się spojrzy na mapy sprzed 15 czy 20 lat i zdjęcia z lat 2006-2012 na google takie Krowie Bagno jest pokryte w sporej części drzewami. Na mapach topo jest las. Nawet w dokumentacji Natury 2000 jeszcze jest uwzględniony. Został wycięty niedawno, prywatnie, przez ludzi, którzy zarabiają na łąkach.