Wpada gość. Mało kogo zna. Jest tutaj nowy. Zaczyna więc "udzielać" się towarzysko. Proponuje modernizację spotkania i na początek wszyscy powinni głośniej mówić, bo ich słabo słyszy. Ponieważ nie za bardzo reagują a wręcz przeciwnie zaskoczeni lekko milkną, sugeruje żeby się bliżej przysunęli bo nie bardzo widzi kto mówi. Robi się cisza ale po chwilowej konsternacji wraca stary klimat spotkania. Gość jednak żąda żeby każdy podejmujący dyskusję przedstawił się. Ponieważ żadna z propozycji nie znajduje należytego zrozumienia a nawet jakby towarzystwo odsuwa się trochę więc nowy postanawia bardziej aktywnie włączyć się do rozmowy. Szybko chwyta szorstki język imprezy. A to pokaże "gest Kozakiewicza" a to powie "ty placku" (bo tak słyszał) a to komuś "nie leć w hoja" (bo ktoś powiedział że ma szerokie horyzonty) a innemu "dorośnij bo za młody jesteś" (nie za bardzo widząc przy wieczornej szarówce, do kogo mówi). W końcu towarzystwo traci cierpliwość i posyła nowemu kilka ładnie poskładanych wiązek..
Niestety niczego go to nie uczy a o pomoc zwraca się do gospodarza imprezy..
Jak powiedzieć nowemu, że nie wypada wpaść na imprezę i zacząć od przemeblowania gospodarzowi domu ?
Jak powiedzieć nowemu, że większość towarzystwa zna się bardzo dobrze ?
Jak powiedzieć nowemu, że język jakim się posługują w rozmowach jest dość hermetyczny i nie upoważnia każdego do jego używania ?
A może nie mówić ..
