Jestem właścicielem Kia Sportage I, 2002, silnik 2.0 benzyna, 70 kW. Wersja "Cabrio" z miękkim dachem, sprowadzona ze Stanów, dosyć rzadki model w Polsce. Kupiłem ją z kilku powodów - samochód sprowadził mój wracający ze Stanów przyjaciel, źródło było absolutnie pewne, miało mały przebieg (około 50 tys. km) i najważniejsze - byłem tuż przed przeprowadzką na wieś, gdzie nie istnieje droga asfaltowa. Niestety jak dotychczas w terenie lepiej radzi sobie Skoda Felicja, niż Kijanka. Jestem zupełnym nowicjuszem motoryzacyjnym, wybaczcie więc jeśli zadawane pytania wydadzą się śmieszne. Nie jestem nawet kierowcą, dopiero robię prawo jazdy (pomimo 31 lat...)

A zatem do rzeczy. Droga dojazdowa do mojego domu wiedzie przez teren dosyć płaski. Jest to jednak teren gliniasty, więc wystarczy mały deszcz, aby robiło się lodowisko. Zima to osobna zabawa, zwłaszcza taka, jak ta obecna. Kia fruwa po całej szerokości drogi.Droga obfituje w głębokie koleiny (na 2/5 koła) jej krawędzie kończą się raptownie i potem jest spadek na jakieś 30 cm. W becnych lodowych warunkach zdarza się, że samochód po prostu zsuwa się z drogi, wpada w głębszy śnieg i wówczas jazda się kończy. Czasami da się ją wypchać pracując jednocześnie silnikiem, a czasami pozostaje tylko wezwanie ciągnika. I tu pojawiają się pytania - czy to wina niewprawnego kierowcy, opon, czy zbyt mało terenowego samochodu? Albo zepsutego napędu 4x4.
1. Czy to normalne, aby po zakopaniu w śniegu lub nawet na płaskiej ale oblodzonej drodze, przy przełożeniu 4H lub 4L pracowały wyłącznie tylne koła? Tylne kręcą się w miejscu, a przednie ani drgną?
2. Na ile istotna w takich warunkach jest blokada mostów?
3. Jeździmy na oponach raczej dostosowanych do jazdy na utwardzonej nawierzchni. Czy wymiana opon na typowo terenowe da w przypadku tego samochodu dużo?
Po dzisiejszych przejściach, kiedy odcinek 1 km pokonywaliśmy niemal godzinę rozważamy zmianę pojazdu
