U mnie to było tak. Nie mogliśmy pogodzić podziału plaskatego, bo i ja i żona mamy kawałek do pracy. Stare auto wyjechało raz na zawsze na lawecie. Wspólna gotówka. Oznajmiłem,że kupuję 4x4 i szykuję się na 4runnera. Jak zobaczyła Toykę, to stwierdziła, że mam jakiś kompleks

. Wydrukowałem kilka fotek z ogłoszeń, zagadywałem, a gdy opór zmiękł poszła w ruch strategia. Upatrzyłem kilka egzemplarzy w jednym regionie. Pojechałem, zostawiając ogłoszenia w domu. Tak od ogłoszenia do ogłoszenia, konsultacje przez telefon,metoda eliminacji, aż w końcu stwierdziła z nutką irytacji: "Dlaczego nie wybrałeś tego na samym początku! Jak spojrzałem na niego to od razu spodobał mi się". Tak więc do domu wróciłem z Samim i argumentem "przecież Ty go wybrałaś".
Kiedyś tylko później rzuciła, że kupiłem sobie kolejną zabawkę. Teraz wytrzymuje 500km trasę SJtem bez stękania. Przynajmniej nie narzeka, że zostawiam fortunę w warsztatach jak było z Mazdą.
Czyli: wilk syty, a owca....hmmm...toleruje wilka.
Był mały wdzięczny SJ410, a teraz dwutonowy grzmot bulwarowy, który jakoś radzi sobie w terenie.