Post
autor: Gienek » sob sty 12, 2008 7:36 am
Od kilku dni jeżdżę moją nową Grand Vitarą 1,9 ddis 5 d. Na razie na seryjnych -wielosezonowych oponach /ale aura w ostatnich dniach zupełnie nieadekwatna do pory roku/. Chciałem się więc podzielić moimi pierwszymi spostrzeżeniami z jazdy tym autem. Jeżeli chodzi o jazdę po czarnym, to samochód spisuje się niczym osobówka - systemy kontroli trakcji skutecznie "zrekompensowały" mi czasowy brak zimowych opon, co dało się odczuć przy porannych i wieczornych mrozach, które przyczyniły się do znacznej i niespodziewanej śliskości jezdni na północnych stokach. Lekkie poślizgi samochód praktycznie sam niweluje, utrata przyczepności przez przednie koła w zakręcie i chwilowe wyniesienie na przeciwny pas ruchu auto eliminuje samo /pewnie to norma, ale to moje pierwsze auto, które ma dodatkowe systemy oprócz zwykłego ABSu/.
JAZDA PO MIęKKIM. Autkiem wypuściłem się na znane już wcześniej szlaki, którymi dane mi było jeździć Fronterą 3d, Grand Vitarą pierwszej generacji 5d /incydentalnie/. W tych miejscach też jeździ często znajomy samurajem - seryjnym.
Po mokrych, trawiastych miedzach, łące pod górę auto jedzie bez probemu. W zasadzie wyjeżdżałem wszędzie tam, gdzie zanim kupiłem auto zastanawiałem się czy się wyzbiera. Przy mniejszych pochyłościach mogłem się zatrzymać i ruszyć na trawiastej nawierzchni przy większych trzeba jechać bez zatrzymywania, bo się już nie ruszy. Był to dla mnie nie ukrywam że szok, bo jak jeździliśmy tam kiedyś z kumplem jego fronterą 3d na oponach zimowych /niestety nie pamiętam marki, ale w bieżniku "kwadracikowatym"/ to opel nie mógł się wyzbierać nawet po łące z małym nachyleniem terenu /przy prawie suchej trawie/ i musieliśmy tam brać karkołomne rozpędy żeby wyjechać, a i tak nie wspięliśmy się tam gdzie wczoraj nowym autem wjechałem bez problemu. Kolejne próby były na leśnej błotnistej drodze pod górę z małymi koleinami /błoto niegłębokie/. Wyjechałem bez problemu, później zatrzymywałem się i ruszałem - auto się wyzbierało za każdym razem. Co ciekawe znajomy, któty tam często dojeżdża samurajem - seryjnym z agresywnymi oponami wyglęgającymi jak mud terrain też tam wyjeżdża ale musi brać konkretny rozpęd, bo jak się zatrzyma to autko mu buksuje /bez zakopywania/ i są duże problemy z ruszeniem. Jeżeli chodzi o GVI to jeździłem tam tylko przy słonecznej pogodzie i suchym podłożu, więc punktów odniesienia nie mam, lecz z moich obserwacji wynika, że GVII ma twardsze zawieszenie, nie kołysze tak, czuję niemal każdy kamień.
Oczywiście są to moje subiektywne spostrzeżenia z krótkotrwałej ekspoloatacji, i nie uważam się za znawcę tematu, ale moim zdaniem owo pozytywne zaskoczenie związane jest ze skuteczną pracą LSD, którego inne auta, których poczynania obserwowałem na "moich szlakach" nie miały.
Miejsca, gdzie jeździłem -po lekturze wypowiedzi- forumowiczów ekstremalistów określam jako "light terrain". Po założeniu Dunlop Grandtek SJ 6 pozwolę sobie na więcej, przy czym to nadal pewnie pozostanie w pojęciu w/w osób jako "light", ale przy dojeździe w miejsca, w które zwykłem się udawać nie ma przeszkód typu błoto po szyję /przynajmniej do tej pory nie było/.
W moje strony ma przyjechać gość co ma vitarę 5d 6 cyl. - bez przeróbek /czyli w pojeciu ekstremalistów "bulwarówka"- i też będzie musiał zagościć na moich trasach, więc będę miał jakieś porównanie jak starsza siostra sobie będzie radzić na tych terenach.
Problemem pozostają na razie gałęzie przy niektórych wąskich, leśnych duktach.
Pozdrawiam.