To teraz coś trudniejszego..Jechałem sobie spokojnie, bez szaleństw po prostej, asfaltowej drodze i nagle coś szarpnęło i dyskoteka przestała reagować na gaz. Silnik pracował dalej, tyle, że obroty spadły do minimum. Zapaliła się żółta kontrolka anomalii pracy silnika i samochód się zatrzymał. Temp. w silniku była ok, nie wiedząc co począć zgasiłem silnik i zapaliłem ponownie. W końcu trzeba było dojechać do warsztatu, jak napisano w instrukcji. Problem oddalił się na 30km, po czym sytuacja się powtórzyła. Był świąteczny poniedziałek, wiec nawet tacy wytrwali mechanicy jak Nowicjusz127 umyli ręce i zamknęli warsztaty na cztery spusty. Dojechałem wiec do domu i następnego dnia udałem się do "fachury" po pomoc. W drodze do pierwszego zakładu sytuacje się zaogniła, bo zgasł po raz trzeci i kolejny i następny aż przestałem liczyć. Za każdym razem podobnie, lekkie szarpnięcie, żółta kontrolka i odmawia posłuszeństwa pedał gazu. Pierwszy "fachowiec" poddał się dość szybko stwierdzając, że nie zajmuje się takimi samochodami. Zanim odesłał mnie do innego "znawcy" dał mi wydruk z komputera (tu nie podam błędów, bo kartkę zostawiłem w trzecim warsztacie, w którym jest obecnie samochód) i zresetował system. Na wydruku było 5 pozycji strasznie egzotycznych: od elektryki przez dolot, turbo, wszystko prócz wtysków - moich faworytów. Na koniec dodam, że samochód teraz stoi w warsztacie i od dwóch dni jak tam jest nikt do mnie się nie odezwał. Wcześniej był problem z dużym ciśnieniem w płynie chłodzącym i został wymieniony termostat, poprawy nie stwierdzono, ale było to parę dni przed tą sytuacją i nie było czasu dokładnie się przyjrzeć. Trzeba też zaznaczyć fakt tankowania na 5km przed awarią na stacji, którą nie darzę bezgranicznym zaufaniem. Trochę długo mi wyszło, wiec się nie zdziwię jak nikt tego nie przeczyta

Nie wiem też, czego oczekuje o Was drodzy forumowicze, bo na samochodach się nie znam a i tak jeśli ktoś napisze, że wie co zrobić to i tak w warsztacie, w którym będą go naprawiać mnie nie posłuchają. Może chciałem się podzielić moim bólem, że zamiast nowych amortyzatorów, wydam całą kasę na ten silnik

No nic to, jak mówił klasyk...