Mój wierny samochód dba o moją ustawiczną edukację. Robiłem już w hydraulice, mechanice...czas na elektrykę. Tydzień bez nowych wyzwań to tydzień stracony. Bardzo się cieszę

Widoczne objawy są takie:
1) kontrolka ładowania świeci się PO wyłączeniu silnika (i przez noc konsekwentnie rozładowuje akumulator na ZERO....ale to przecież nie wina tej małej niewinnej żaróweczki)
2) kontrolka ładowania (która jest przy okazji kontrolką zapłonu, prawda?) NIE świeci się przy uruchamianiu silnika (po przekręceniu kluczyka powinny się zapalić olej, świece i własnie zapłon)
3) kontrolka ładowania NIE świeci się podczas pracy silnika....to akurat dobry znak. Powiedzcie, że chociaż to jest dobry znak....
Szukałem na forum. Znalazłem sprawę Kojaka. Alternator mi chyba robi (patrz punkt 3). Może to w takim razie rzeczywiście diody? Ojciec krótkofalowiec wytłumaczył mi kiedy miałem 5 lat (czyli jakieś 2-3 lata temu), jak działa dioda. Czy to znaczy, że skoro "padły diody" to po wyłączeniu silnika alternator staje się odbiornikiem napięcia bo dioda zwyczajnie puszcza prąd na cewkę?
WAŻNE: Prośba. Jak samodzielnie zdiagnozować czy to diody?
MNIEJ WAŻNE: Czy diody mogę wymienić sam? Skąd je wziąć? Czy musza to być jakieś psiejskie czarodziejskie diody czy czesio-elektryk z warszatu obok może sam dopasować czy powinienem kupić dedykowane?
NIEWAŻNE? Czy ktoś mógłby wyjaśnić jak działa mechanizm zapalania i gaśnięcia kontrolki ładowania (z pominięciem wyjaśnienia mechanizmu działania żarnika żaróweczki) ?
Czego się dziś dowiedziałem:
Że alternator ma diody.
Że można je wymienić bez konieczności wymiany alternatora.
Że można zamówić taksówkę i za 15 złotych odpali mnie z kabli....
Żeby za wcześnie nie gasić silnika bo kosztuje to drugą taksówke...