Nasza baza dziala jako miejsce eko. Sortujemy smieci, mamy wlasna oczyszczalnie, prad robimy z rzepaku. I seria tez jezdzi na rzepaku (rolnikiem jest Zona wiec po legalu).
Wczoraj postanowilem z Synem wybrac sie nad morze. Landryna stala przez dwa miechy nie uzywana, Zona w koncowce ciazy nie chciala sie napinac za kierownica

Wlozylem baterie, podpompowalem recznie paliwo az odbilo mi spod powrotu. Przekrecilem kluczyk i .... zapalil, z drugiego obrotu walem. Wlaczylem nagrzewnice i zaczalem szorowac szyby, bo obrosniete byly straszliwie lodem. Po kilkunastu minutach mialem koniec, wsiadlem wiec z wielka radoscia za kierownice i odjechalismy z Mlodym.
300metrow odjechalismy i silnik zgasl, zgasl nagle, nie prychal, zupelnie jakbym go wylaczyl heblem na pompie.
Pod maska stwierdzilem, ze pompka reczna na filtrze jest w pozycji wcisnietej, czyli zatkany przewod paliwowy. Wyjalem ssak ze zbiornika, w rurce substancja koloru zlocistego o konsystencji silikonu, przepchalem, zlozylem, podpompowalem recznie paliwo, kopnal pochodzil kilka minut, zgasl. Wyjalem ssak raz jeszcze, czysty. Zdjalem waz z filtra paliwa i sprobowalem dmuchnac. Niestety, regularna miazdzyca, dmuchnac sie dalo ale ledwo ledwo.
Akcja skonczyla sie wymiana przewodu paliwowego. Byl nieprzepychalny, szczesliwie w serii jest latwo dostepny wiec nie bylo duzo roboty. Chociaz nad morze juz nie pojechalismy...
Wniosek, po uzywaniu rzepaku latem, najlepiej wymienic przed zima przewody paliwowe (powrot pewnie tez jest zarosniety - nie sprawdzalem jeszcze).