Wybrałem się na niedzielną wycieczkę krajoznawczą. Pogoda malinowa, nastroje sympatyczne. Jedziemy do Mucznego oglądać żubry.
Gdzieś w okolicy trzydziestego kilometra wycieczki samochód powiedział fak ju i zagasł.
Po godzinnej procedurze sprawdzania wszystkiego po kolei, wyjęciu gobelinu bagażnikowego okazało się, że pomogło postukanie w pompkę paliwa (w sensie w to gdzie wężyki wyłażą górą).Pojazd uruchomił się ale z wycieczki zrezygnowałem udając się w kierunku domostwa.
3 kilometry od domu pojazd umarł po raz drugi.
Procedura stukania, kopania w błotnik, rozwalenia ręki i stu przekleństw pomogła dojechać pod chałupę.
Wyjąłem to całe badziewie paliwowe na wierz i tutaj zagadka.Oczom mym ukazała się nadpalenizna przytopiona w okolicy wtyczki na końcówce kabla + zasilającego pompę:

Dlaczemu tak się stało ? Końcówka uległa dezintegracji z gniazdem oraz samym kablem i pewnie słabo było prądu płynąć tamtędy:

Wyjąłem samą pompę i tu kolejna zagadka - pompa ma trzy wejścia na rurki. Rura zielona oraz dwie poboczne - jedna uszczelniona simerem zielonym a druga czerwonym. Podczas rozbierania wypadł skądeś jeszcze jeden simer zielony i nie mam pojęcia skąd on wypaść mógł. Rozbierał to ktoś i zechce mi pomóc ? Czy jest jakaś różnica gdzie te boczne przewody mają być wpięte czy muszą być z odpowiednich stron tak jak były ?

I teraz najważniejsze. Czy powodem upalenia kabla mogła być usterka pompy czy na odwrót ? Sama pompa działa.
Jest niedziela, najparszywszy dzień tygodnia. Pozostaję bez auta faken jego mać....Mam nieopodal złomowisko i jest tam omega B z TDizlem czy ew pompka od Opela da się wmontować w miejsce tej mojej ?

Aha i specjalne "pozdrowienia" dla kierowcy zmotanego defa 110 z rejestracją krośnieńską który widząc zesranego LRa na środku serpentyny i machającego w rozpaczy kierowcę zredukował na czwórkę i spiesznie się oddalił.
Życzę ci wiesz czego.....