cóż, sami tego chcieliście
pierwsze - traska (ta, którą przejechałam, którą w większości fragmentów polecam, choć zdaję sobie sprawę, że różne ważne miejsca mogłam pominąć - byłam tam tylko tydzień):
1. z Marrakechu na południe (przez Asni i Taroudant do Agadiru) - trasa jest bajeczna... wprawdzie trzeba uważać na zjeżdżających z góry 2-kołowców, ale droga jest b. malownicza, wiedzie przez przełęcz na wys ponad 2 tys m - w listopadzie leżał tam śnieg

Po drodze meczet z XII w (super zakonserwowane ruinki, serio) - przy samej trasie, po prawej stronie - wprawdzie bez dachu, ale ładny
2. Agadir nie podobał mi się, choć oczywiście można tam "wpaść" na krótki pobyt nad oceanem, podobno ładniejsza jest Essaouira - nie wiem, nie byłam... na północ od Agadiru znajduje się wioska rybacka Taghazoute - byliśmy tam w lokalnej knajpie i podali nam rybkę z grilla (cała rybka, przekrojona tylko wzdłuż, z okiem, ze wszystkim) - do jedzenia palcami... (też ciekawe przeżycie)
3. podobno z agadiru warto się udać na południe pistami przez miejscowość Tafraoute i Tata - nie byłam, jechaliśmy po czarnym by jak najszybciej dotrzeć do Ouarzazate - tam w pobliżu jest - podobno warte zobaczenia - Ait Benhaddu, czyli miejsce gdzie kręcili wiele filmów (m.in. "Gladiatora" itp.) - mimo pośpiechu się nie udało, bo kierowca (czyli ja) złamał kluczyk od wynajętego auta (wzdłuż), co zatrzymało nas tam na kilka godzinek - czekaliśmy aż dowiozą nam nowy kluczyk... nie mniej potem ambitnie jechaliśmy przez Bleidę do Zagory - to też piste (czyli droga nieutwardzana - miejscami szutry/żwiry, po części sam piach), przez jakąś dziwną kopalnię - droga jest super, ale oznakowana tylko kamykami ustawionymi wzdłuż - więc warto ją przejechać przy świetle dziennym (miejscowi w razie czego pomagają jak się drogę zgubi),
4.

Erg Chebbi (okolice miejscowości Merzouga) - miejsce, w które obiecuję sobie wrócić (więc jak będziecie mieli luzy, dajcie znać

) - wysokie piaszczyste wydmy (piasek pomarańczowy) na środku pustyni. Mniam. Zakopałam się prawie po sam dach Polecam też miejsce do spania: Auberge du Sud

(do znalezienia w sieci)... Zarzekali się, że nie mają alkoholu, ale... imprezkę wieczorną zorganizowali nam super (tańce, śpiewy berberyjskie - super)
5. Fez - tylko jeśli masz ochotę coś zwiedzić i odstawić na dzień auto... Byliśmy w medynie - spora część miasta - kilkaset tysięcy osób tam mieszka, woda i prąd od niedawna (jakieś 50 lat), tylko ręczne rzemiosło - autentyczny kosmos (jakbyś nagle przeniósł się do średniowiecza), ale... kebab najlepszy jaki kiedykolwiek jadłam - w knajpce na dachu XII-wiecznej chatki - super

lekko hardcorowe - garbarnia, gdzie ze śmierdzących skór robią piękne torebki (jeśli chcesz, by Twojej kobiecie nie marzyły się już skórzane: torebki, buty, dodatki - zabierz ją tam... smród, który tam poczułam przypomina mi się za każdym razem gdy wyciągam z szafy nowe glany mimo, że dawali nam listki mięty by padliny nie było czuć - nie pomogło...)
6. Marrakech - nuda... jest jeden plac, gdzie w nocy sporo się dzieje - tzn są knajpki, tańczą, śpiewają i kradną na potęgę...
Tyle na temat traski - łącznie zrobiliśmy ok 2,5 tys km (z Marrakechu do Marrakechu). Z ogólnych spostrzeżeń:
- francuski bardzo się przydaje (wystarczy umieć liczyć, przywitać się, odmówić, podziękować) - na pewno bardziej niż angielski, bo nawet na małych wiochach po francusku się dogadasz (arabski nie jest potrzebny, zwłaszcza, że polowa maroka to nie arabowie, tylko berberowie - i mówią po berberyjsku)
- jedzenie jest monotonne, bo dodają do niego jakieś swoje curry (inne od tego które my dodajemy do kurczaka) i nie każdemu smakuje (staraliśmy się jeść w knajpach dla miejscowych - zwykle nie ma "menu", więc cenę trzeba ustalić z góry zanim przyniosą jedzenie)
- berberyjska whisky - mięta z jakimś innym ziołem, bardzo słodka (ich główny "alkohol", bo Allach na niewiele więcej pozwala) - gdy skończył nam się polski alkohol, zrozumieliśmy, że żeby nie mieć problemów z żołądkiem, miętę trzeba pić i już

do większości posiłków można także zamówić herbatę miętową (czyli herbata czarna + mięta - też mocno słodzona)
- piwo i wino lokalne - są... wino jest nawet OK, natomiast piwo piliśmy jakieś jasne, z browaru w Fezie... i powiem to tak - jak się człowiekowi bardzo bardzo chce pić, to nawet smakuje
- mapy: mieliśmy kupioną na miejscu drogową - beznadziejna, nie trzymała skali, podobno lepszy jest michellin (ale nie zdążyliśmy kupić), gps - udało się wgrać mapę do garmina, była mocno niedoskonała... dodatkowo mieliśmy wydruki z google.de/maps i... zgubiliśmy się tylko raz - oznakowania (miejscowości) są raczej OK (po arabsku i europejsku), miejscowi przyjaźnie wskazują drogę (choć jeśli Cię nią prowadzą - zwykle oczekują za to jakichś drobnych), ciężko jest znaleźć konkretne adresy w miastach (nazwy ulic często tylko po arabsku, gps nie daje rady)...
- przepisy drogowe: prawie nie udawało mi się przekroczyć przepisowych prędkości (na serpentynach były ograniczenia do 80, na mniej kretych wąskich drogach - do 100), w miastach ograniczenia do 50 - ale w pełni uzasadnione, bo ruch na drogach jest lekko "nieuporządkowany" (każdy jedzie i idzie tam gdzie akurat potrzebuje), uwaga na ronda - niektóre są z pierwszeństwem jak u nas, a niektóre mają tylko kształt ronda, a jedna z dróg jest podporządkowana drugiej
- kontrole policyjne: nie można filmować policji (każą kasować zdjęcia/film), stoją w każdej wiosce i pilnują ruchu - pomagają turystom. Raz miałam tylko kontrolę - dokumentów samochodu... ode mnie nawet prawka nie chcieli (może to lepiej

)
- niestety nic nie wiem o promie itp. - na miejscu wynajmowałam 2-letniego Patrolka, płaciłam 85 euro za dzień (przy dodatkowych kierowcach, bez limitu km i full opcja w ubezpieczeniu) więc uważam że całkiem przyzwoicie udało się wynegocjować
- paliwo (ale nie piwo): ON wychodził nam spokojnie poniżej 3 zeta na litrze - i to jeszcze w czasie gdy u nas chyba pod piątkę podchodziło na Orlenach (w listopadzie'08). Pracownicy stacji z pełną fantazją wlewają dosłownie "pod sam korek"

Stacje benzynowe są i nie ma problemu z kupieniem paliwa w różnych dziwnych miejscach... zwykle stacje są przy wioskach, czasem tylko zdarza się że od wioski do wioski jedzie się 50 km po bezdrożach (ale czasem na środku takiego bezdroża można znaleźć 2 bramki do piłki nożnej)
Co do terminu - generalnie wiosna ma tę przewagę nad jesienią, że temperatury są podobne, a dni są dłuższe... Co do października - pewnie można liczyć na dzionek od siódmej do siódmej (w listopadzie był: szósta-szósta)...
no i tyle tego było... a jak macie pytania - z chęcią odpowiem (ale nie każcie mi więcej pisać esejów

)
pozdr
__________
lila